Odsiecz byków (S&P 500), która nadeszła dosłownie w ostatnim momencie przed przekroczeniem umownego progu bessy (-20 proc. od szczytu), po początkowych sukcesach zaczęła wyraźnie tracić impet wraz z dojściem do poziomu oporu w okolicy dołka poprzedniej fali spadkowej, z początku marca (4170 pkt. w cenach zamknięcia). Balansujący na granicy bessy S&P 500 to w pewnym sensie odzwierciedlenie tego, w jakim punkcie jest cykl koniunkturalny w amerykańskiej gospodarce. Z jednej strony obecne dane pozostają jeszcze bardzo dobre – poziom zatrudnienia stopniowo wraca do stanu sprzed wybuchu pandemii, a stopa bezrobocia to zaledwie 3,6 proc. Z drugiej strony, bardzo niska stopa bezrobocia historycznie często towarzyszyła szczytom na rynku akcji przed nadejściem bessy związanej z recesją (3,5 proc. w 2020 r. przed wybuchem pandemicznej recesji; 3,8 proc. wiosną 2000; 4,4 proc. w 2007 r.).

Ciągle dobre wskaźniki utwierdzają Fed w silnie jastrzębim nastawieniu, na które ma się złożyć kolejna, zapewne 50-pkt podwyżka stóp oraz rozpoczynająca się wkrótce redukcja bilansu w tempie dużo szybszym niż w latach 2017–2019.

Dotychczasowa przecena na Wall Street w dobie walki z inflacją nie zdołała więc jeszcze zrobić na Fedzie większego wrażenia, pod wpływem którego miałby wycofać się z tak jastrzębiego podejścia.