Papiery sporo zdrożały po obu stronach Atlantyku, co znacznie ograniczyło rozmiary tygodniowych strat.Na podbicie kursów wpływ miały też lepsze od oczekiwanych, choć wciąż niepokojące, wieści z gospodarki USA. Dotyczyły zamówień na dobra trwałe (spadek o 0,8 proc. zamiast o 1,5 proc., jak oczekiwał rynek) oraz sprzedaży nowych domów. Dane te zatarły trochę złe wrażenie po serii wcześniejszych, które na ogół okazywały się gorsze od prognozowanych.
Piątkowa sesja na amerykańskich parkietach miała wielu bohaterów wśród największych koncernów. Wyróżniał się Ford - skok kursu akcji o 19 proc. - który ograniczył wykorzystanie gotówki i ma coraz większe szanse, by przetrwać kryzys w motoryzacji bez uciekania się do rządowej pomocy. Ponadto w I kwartale stracił mniej, niż przewidywali specjaliści. Niewiele mu ustępował emitent kart kredytowych American Express, którego akcje zyskiwały ponad 10 proc. po ogłoszeniu, że zarobił w minionym kwartale 443 mln USD.
W branży informatycznej brylował Microsoft. Producent "okienek" wprawdzie nie zachwycił wynikami, ale szybko zmniejsza koszty operacyjne i może nawet już podczas wakacji wprowadzi na półki swoje najnowsze dzieło - system Windows 7. Europejskie giełdy reagowały głównie na doniesienia z USA. Zysk American Express miał znaczenie dla notowań w całej branży finansowej. Sukcesy Forda pomogły podnieść kurs akcji Volkswagena i innych koncernów motoryzacyjnych. Wynikami powoli zaczynają się chwalić również spółki europejskie. Włoski koncern naftowy Eni po raporcie za I?kwartał zanotował prawie 6-proc. wzrost kursu. Zyskał też m.in. Shell.
W wyniku poprawy sytuacji na światowych rynkach akcji w piątek inwestorzy chętnie kupowali też surowce, których ceny są uzależnione od koniunktury gospodarczej. Ropa naftowa drożała już czwarty dzień z rzędu i w Nowym Jorku przebiła poziom 51 USD za baryłkę. W górę poszły także ceny miedzi.
Na początku notowań chętnych na ropę nie było wielu, bo rynek obiegła wiadomość, że kartel OPEC redukuje wydobycie zbyt wolno w stosunku do tempa wzrostu zapasów surowca. W USA zapasy te przekroczyły już ostatnio 370 mln baryłek, co jest najwyższym poziomem od 19 lat. Jasne jest zatem, że obecnie głównie od czynników podażowych zależy wzrost cen surowca.