W Europie zniżkowały główne indeksy na wszystkich największych giełdach poza szwajcarską. Pewnie dlatego, że w Zurychu większą niż gdzie indziej rolę odgrywają papiery firm farmaceutycznych. Inwestorów wystraszyły informacje o rozprzestrzenianiu się świńskiej grypy, która w Meksyku zabiła ponad 100 osób, a przypadki zachorowania na nią stwierdzono w Hiszpanii, Stanach Zjednoczonych, Kanadzie i Nowej Zelandii.
Najbardziej, po 8-9 proc., spadały kursy akcji największych przewoźników lotniczych - Air France-KLM, British Airways i Iberii. Początkowo nie były w stanie zrównoważyć tych spadków wzrosty kursów Roche Holdings i GlaxoSmithKline. Papiery czołowych firm farmaceutycznych drożały w wyniku nadziei inwestorów na wzrost popytu na ich leki antygrypowe.
Spadki indeksów w Europie sięgały już nawet 1,1 proc., a sesje w USA też zaczęły się od spadków. Później jednak wśród inwestorów zwyciężyło przekonanie, że wybuch, czy też bardziej dopiero ryzyko wybuchu epidemii świńskiej grypy, jeśli powstrzyma poprawę koniunktury gospodarczej na świecie, to jedynie na krótko.
Nastroje inwestorów najpierw amerykańskich, a później także europejskich, poprawiły również raporty Humany i General Motors. Akcje Humany, czołowego producenta odżywek, zdrożały o 6 proc., gdy spółka poinformowała o zysku w minionym kwartale dwa razy lepszym od prognozowanego i zapowiedziała na cały bieżący rok zysk większy niż spodziewali się analitycy. Aż o 30 proc., najbardziej od listopada, poszły w górę papiery General Motors. Ten samochodowy gigant ogłosił program zmniejszenia zadłużenia aż o 44 mld USD, co może uratować go przed bankructwem.
Na giełdach surowcowych dominowały wczoraj spadki. Taniały miedź, aluminium, nikiel i cynk, a także ropa naftowa. Inwestorzy wstrzymywali się przed zakupami w obawie, że wybuch epidemii świńskiej grypy może zniweczyć wysiłki zmierzające do ożywienia światowej gospodarki. Cena miedzi na Londyńskiej Giełdzie Metali spadła pod koniec notowań o 3,5 proc., do 4315 USD za tonę. W minionym tygodniu metal ten staniał o 7 proc., ale wciąż jest droższy o ponad 40 proc. niż na początku roku.