Inwestorzy pozostają pod wpływem poprawiających się wskaźników gospodarczych, zdając się zapominać o tym, z jak niskich poziomów ta poprawa następuje. Dobrym przykładem był opublikowany we wtorek indeks zaufania amerykańskich konsumentów.

Odnotował silny wzrost, ale jednocześnie kwietniowy wynik był jednym z najgorszych w ponad 40-letniej historii indeksu Conference Board. Podobnie było z indeksem nastrojów konsumentów na Starym Kontynencie, który podany został wczoraj. Kwietniowy rezultat był trzecim najgorszym w ponad 20-letniej historii tego wskaźnika. Takie przykłady można mnożyć. To najlepiej pokazuje, w jak dużym stopniu dobra koniunktura na giełdach ma psychologiczne podłoże.

Równocześnie pojawiają się symptomy podkopujące podstawy wiosennej poprawy koniunktury giełdowej. Napływające coraz bardziej szczegółowe wiadomości dotyczące wyników "stress testu" dla amerykańskich banków potwierdzają, że sytuacja w tym sektorze wciąż jeszcze jest daleka od uzdrowienia. Jednocześnie ryzykowne wydaje się założenie, na jakim badanie zostało oparte, a dotyczące wzrostu PKB Stanów Zjednoczonych w przyszłym roku o 0,5 proc. Taki szacunek będzie zapewne dla inwestorów punktem orientacyjnym. Wątpliwości co do możliwości osiągnięcia takiego wzrostu będą zapewne traktowane jako element przemawiający przeciwko wierze w zażegnanie kryzysu sektora finansowego.

Innym objawem podkopywania fundamentów dobrych nastrojów jest zachowanie rynku obligacji długoterminowych w USA. Po miesiącu od decyzji Fedu o skupie papierów skarbowych, rentowność 10-latek wróciła powyżej 3 proc. Został zniwelowany zatem w całości spadek, jaki nastąpił po marcowej decyzji Fedu. Ma to w dużym stopniu związek z dobrymi nastrojami na rynkach akcji, co zniechęca do bezpiecznych lokat, ale też pokazuje malejące możliwości oddziaływania na procesy gospodarcze władz monetarnych i rządów. Co mogły zrobić, to już uczyniły. Trzeba teraz czekać na efekty. Sygnały o wciąż malejącej akcji kredytowej w strefie euro pokazują, że wciąż ich brakuje.

Rosnąca rentowność obligacji ma znaczenie nie tylko z punktu widzenia skuteczności wysiłków mających na celu zbicie kosztów kredytów hipotecznych (w USA popularna jest stała stopa procentowa, bazująca na dochodowości 30-letnich obligacji). Chodzi również o atrakcyjność wycen giełdowych w warunkach malejących zysków firm. Doświadczamy tego również u nas, gdzie pierwsze duże spółki podające rezultaty za I kwartał, notują pokaźny regres zysków. Tym samym współczynniki wycen stawać się będą coraz mniej atrakcyjne.