Wzrost indeksu WIG20 o 6,35 proc., do 1916,76 pkt i WIG o 4,98 proc., do 30781,55 pkt robi wrażenie. Zwłaszcza na tej części inwestorów, która zwątpiła w możliwość kontynuacji wzrostów i przygotowywała się do silniejszej korekty. Majowa konsolidacja indeksu dużych spółek poniżej silnej strefy podażowej 1850-2000 pkt mogła bowiem zachęcać do realizacji zysków z poprzednich trzech miesięcy.
Poniedziałkowa sesja nosiła znamiona paniki kupna. Paniki wywołanej rosnącym prawdopodobieństwem wybicia górą indeksów czołowych giełd na świecie, z podobnej konsolidacji, w jakiej utknęła warszawska giełda. Inwestorzy, którzy w ostatnich dniach maja sprzedawali akcje, co m.in. doprowadziło do naruszenia przez WIG20 wstępnej linii trendu wzrostowego, zdali sobie wczoraj sprawę, że korekty na globalnym rynku akcji w najbliższych tygodniach może nie być. A wzrosty na świecie muszą oznaczać adekwatną zwyżkę w Warszawie. Tymczasem wspomniana grupa inwestorów pozostała bez akcji i próbowała wczoraj naprawić ten błąd.
O tym, czy poniedziałkowy atak byków okaże się skuteczny i rozpocznie ruch na północ, zdecyduje rozwój sytuacji na Wall Street. Tam też rozstrzygnie się, czy następnym celem dla indeksu WIG20 będzie poziom 2280 pkt (opór tam tworzy 38,2-proc. zniesienie bessy). A może jednak rynek zawróci, a indeks dużych spółek najpierw pokona poziom 1800 pkt, żeby gdzieś na przełomie czerwca i lipca przetestować okolice 1600 pkt (połowa zapoczątkowanych w lutym wzrostów)?
Wczorajszy wzrost indeksu WIG20 o ponad 6 proc., który na wykresie dziennym zaowocował luką hossy oraz długą białą świecą, znacznie zwiększa prawdopodobieństwo realizacji korzystnego dla posiadaczy akcji scenariusza, ale jeszcze tego nie gwarantuje. Nawet mimo że wzrost indeksu WIG do 30?781,55 pkt nie tylko oznacza definitywny koniec bessy, ale przede wszystkim zapowiada dalsze wzrosty.
Pomimo tego, już w tej chwili można się pochylić nad ewentualnymi wzrostowymi scenariuszami na najbliższe miesiące. Ten najbardziej prawdopodobny, bazujący na założeniu, że nadzieje na ożywienie gospodarcze w Stanach Zjednoczonych (i na świecie) w drugiej połowie 2009 roku będą dalej podnosić globalne rynki akcji, zakłada kontynuację wzrostów przynajmniej do końca wakacji. Szczególnie że w międzyczasie te nadzieje powinny przyjąć zaskakującą, przesadną formę.