Na minutowym wykresie WIG20 widać ładną elliotowską strukturę z "jedynką" trwającą przez 1,5 dnia - od południa 26 maja do końca sesji 27 maja, dwudniową "dwójką" do końca ostatniej sesji maja, klasyczną dwudniową "trójką", która doprowadziła do przełamania majowego oporu na 1900 pkt. Od połowy wtorku mamy do czynienia z płaską "czwórką".
Jeśli ta interpretacja jest poprawna, to w piątek i w pierwszej połowie sesji poniedziałkowej powinniśmy mieć do czynienia z dokończeniem tego impulsu. Szacując różnymi metodami cel tego krótkoterminowego ruchu, otrzymuje się plus/minus okolice poziomu 2050 pkt.Zawahanie rynków w środę można wiązać z wydarzeniami na Łotwie. Brak chętnych na tamtejsze bony skarbowe ponownie uruchomił obawy przed dewaluacją łotewskiej korony.
W warunkach depresji panującej w krajach bałtyckich taka dewaluacja byłaby aż nadto naturalna, ale ze względu na zadłużenie tamtejszych społeczeństw oznaczałaby wyrok na tamtejszych kredytobiorców, a zarazem potężne kłopoty dla sektora bankowego w tych krajach. Ponieważ jest on opanowany przez banki skandynawskie, środowy wzrost spreadów CDS-owych dla krajów bałtyckich przełożył się na spadek kursu szwedzkiej korony do euro łamiący trwający od marca trend.
Teoretycznie jest to niepokojące zjawisko, gdyż trend ten był do tej pory kopią trendu wzrostowego na europejskich giełdach, również trwającego od marca. Eskalacja tego negatywnego zjawiska miałaby poważne reperkusje zarówno dla krajów Europy Środkowo-Wschodniej, jak i dla zachodnioeuropejskiego sektora bankowego.
Z racji jednak na obserwowaną ostatnio cykliczność zarówno rynku walutowego (dołki szwedzkiej korony 20 kwietnia, 5 marca i 14 stycznia oraz dołka rynku akcji 20 kwietnia, 9 marca i 23 stycznia) można oczekiwać, że właśnie mijamy apogeum tej kolejnej fali przypływu obaw co do stabilności finansowej krajów bałtyckich.