Stopa bezrobocia skoczyła znacznie mocniej od oczekiwań, ale jednocześnie ubyło mniej etatów, niż się spodziewano. Początkowo amerykańska giełda poszła w górę, ale szybko kontrolę nad nią przejęli sprzedający.
Nic w tym dziwnego. Po wnikliwszym przyjrzeniu się danym nie ma powodów do optymizmu. Mniejsza liczba utraconych miejsc pracy to zapewne zjawisko sezonowe, gdyż poprawa nastąpiła przede wszystkim w branży wypoczynkowej oraz w ochronie zdrowia.
Równocześnie do niespotykanego w powojennej historii poziomu podniosła się długość pozostawania bezrobotnym. Na znalezienie pracy potrzeba aż 22,5 tygodnia wobec średnio 13,6 tygodnia w powojennym okresie. W szczycie dekoniunktury z I połowy obecnej dekady było to niewiele więcej niż 20 tygodni. To pokazuje, z jak silnym osłabieniem na rynku pracy mamy do czynienia.
Przez ostatni tydzień WIG zyskał ponad 7 proc., co było najlepszym osiągnięciem od połowy kwietnia. Jeszcze na godzinę przed końcem piątkowych notowań były szanse na to, że będzie to najlepszy tydzień w tym roku.
Zwyżka z ostatnich dni spowodowała, że sytuacja na naszym parkiecie stała się bardzo ciekawa. Z jednej strony, mamy potwierdzenie przewagi kupujących, z drugiej - poważne sygnały zapowiadające odwrócenie zwyżkowej tendencji. Chodzi przede wszystkim o widoczne na dziennych wskaźnikach MACD czy Akumulacja/Dystrybucja negatywne dywergencje (pojawia się, gdy przebiciu przez indeks poprzedniego szczytu nie towarzyszy takie samo zachowanie wskaźnika). Przestrzegają one przed nadejściem korekty.