Na wartości najsilniej zyskiwały rodzime blue chipy - WIG20 wzrósł o 1,12 proc. W portfelu największych spółek pozytywnie wyróżniał się Bioton. Walory producenta insuliny umocniły się o 7,69 proc., po tym jak WZA pozwoliło na emisję akcji o wartości do 300 mln zł. Nieco gorzej wypadły mniejsze spółki, jednak również w gronie maluchów i średniaków królował kolor zielony. Indeksy sWIG80 i mWIG40 zakończyły dzień na plusie z wynikami odpowiednio 0,45 proc. oraz 0,38 proc.
Wczorajsze notowania miały bardzo spokojny charakter i nie dostarczyły inwestorom wielu emocji. WIG20 przez większość dnia balansował w wąskim korytarzu 1975-1995 punktów. Sesji towarzyszyły obroty na iście wakacyjnym poziomie, które nie są niczym nowym w ciągu ostatnich dni. Leniwy charakter sesji daje szansę na trwalsze ograniczenie wysokiej zmienności, która ma zwykle to do siebie, że raz "zaszczepiona“, utrzymuje się na rynku przez jakiś czas.
Wzrosty na giełdzie zostały wsparte przez nową porcję dobrych danych z polskiej gospodarki. Publikowana przez Markit Economics wartość wskaźnika PMI dla Polski wzrosła w czerwcu do 43 punktów z 42,5 punktu w maju. Odczyt wciąż znajduje się poniżej granicznej wartości 50, widoczna jest jednak pewna poprawa. Przykład to zamówienia, które w czerwcu spadały czternasty miesiąc z rzędu, jednak tempo spadku było najniższe od sierpnia 2008 roku. Innymi słowy, w gospodarce wciąż się pogarsza, jednak przynajmniej coraz wolniej. Chociaż wiadomość ta nie jest niczym przełomowym, stanowi jednak dla inwestorów nie najgorszą wróżbę na przyszłość. Trudno oprzeć się wrażeniu, że pozytywne momentum dobrych danych makro jest jednym z motorów napędowych obecnych wzrostów.
Poprawie nastrojów w gospodarce oraz zwyżkom na giełdzie towarzyszyło wczoraj umocnienie złotego i kolor zielony na rynkach akcji w regionie. Te sygnały w połączeniu z utrzymującą się na wysokim poziomie rentownością obligacji amerykańskich uprawdopodabniają tezę o odwrocie inwestorów od rynków rozwiniętych i powrocie na rynki wschodzące.
Rozbudowane programy antykryzysowe to jednoznaczna groźba inflacji, która kładzie się coraz większym cieniem na obligacjach państw zachodnich. W konsekwencji, wschodzące rynki akcji stają się atrakcyjnym kąskiem dla światowych inwestorów. Pytanie brzmi, jak długo taki proceder może być paliwem wzrostów na GPW. W oczach części analityków właśnie stajemy się świadkami rodzenia się kolejnej bańki spekulacyjnej na emerging markets. Kwestią otwartą pozostaje, na ile trafna jest ta diagnoza. Pod tym względem przyszłość portfeli rodzimych inwestorów jest wciąż obarczona sporą dozą niepewności.