Na Wall Street dużo mówiło się też o innym, choć dużo mniejszym banku CIT?Group, który stoi na krawędzi bankructwa. Gdy podał, że raczej nie dostanie pomocy od rządu, jego akcje staniały o 76 proc.
JPMorgan zarobił więcej o ponad jedną trzecią niż w zeszłym roku, a w przeliczeniu na jedną akcję ponad pięć razy więcej, niż spodziewał się rynek. Inwestorów tak świetne rezultaty do końca jednak nie zadowoliły. Sęk w tym, że pochodzą one głównie z operacji na rynkach kapitałowych, a w przypadku klientów detalicznych bank ponosi coraz wyższe straty związane z niespłacaniem kredytów. I?tak, jak zapowiada sam bank, może być jeszcze przez kilka kwartałów, dopóki nie poprawi się sytuacja na rynku pracy w USA. Wyniki JPMorgana, podobnie jak opublikowane we wtorek Goldmana Sachsa, nie mogą być więc reprezentatywne dla całego sektora bankowego, bo w przypadku mniejszych instytucji problemy ze stratami na kredytach mogą być dużo bardziej znaczące.
Inwestorzy woleli więc wczoraj dmuchać na zimne i po zwyżkach z poprzednich dni nie palili się do zakupów. Akcje samego JPMorgana spadały o około 1 proc. W Europie indeksy, balansujące wcześniej na granicy poprzedniego zamknięcia, wyszły wprawdzie na lekki plus, ale w samych Stanach Zjednoczonych sesja zaczęła się od spadków. Wszystkie główne indeksy odrobiły je po kilkudziesięciu minutach, lecz później ponownie znalazły się na minusie.
Więcej jasności na temat tego, czy sektor bankowy w USA, będący krwiobiegiem gospodarki, wraca do formy, będzie można powiedzieć po dzisiejszych wynikach Bank of America oraz Citigroup.
Na rynku surowców większość wczoraj drożała. Spośród najważniejszych najwięcej, bo o ponad 5 proc., szły w górę na giełdach amerykańskich notowania gazu. Niewiele zmieniły się ceny ropy.