Z pewnością "blitzkrieg" z ostatnich dni pozbawił na jakiś czas niedźwiedzie woli walki, choć oczywiście zwycięstwo byków w bitwie na poziomie 1800 pkt nie przesądza jeszcze losów całej kampanii. Na krótką metę, ponieważ poziom 1900 pkt dla WIG20 stanowi stosunkowo poważny opór, prawdopodobne jest oddanie części świeżo zdobytego terytorium. Wydaje się jednak, że maksimum możliwości niedźwiedzi w najbliższych dniach to okolice luki z 14/15 lipca (strefa 1860-1870 pkt na kontraktach).
W nieco dalszej perspektywie pozostaje aktualna obserwacja, że w okresie minionych 60 lat S&P 500 bezpośrednio po 3-miesięcznym wzrośnie o ponad 20 proc. (tak jak ostatnio) nigdy nie notował korekty większej niż nieco ponad 7 proc. Po prostu rynek rozpędzony do dużej prędkości w swoim ruchu w górę zwykle, by zmienić kierunek ruchu, musi najpierw wytracić swoją prędkość. Dopiero po takim spadku prędkości ruchu w górę - analitycy techniczni napiszą wtedy o "dywergencji na momentum" - będzie można oczekiwać poważniejszego spadku cen akcji na świecie, a więc zapewne i u nas. Co ciekawe, ceny na rynkach akcji rzadko "odbijają się od sufitu": krach na rynku Nasdaq z 2000 roku niepoprzedzony okresem słabnącej dynamiki wzrostu wydaje się istotnym wyjątkiem (wtedy Nasdaq odbił się chyba jednak od sufitu wycen).
Znacznie częściej na rynkach akcji następują "odbicia sprężyste" od "podłogi" (ang. "V-shaped recovery"), takie jak to obserwowane od marca. Z takim zachowaniem rynku mieliśmy do czynienia ostatnio 10 lat temu po kryzysie rosyjskim i upadku funduszu LTCM (w latach 2001-2003 mieliśmy odmienne zakończenie bessy poprzedzone długim okresem konsolidacji na niskim poziomie). Obecnie obserwacja zachowania cen obligacji korporacyjnych, czy niektórych surowców również oczywiście nasuwa skojarzenia z "V-shaped recovery" a la 1999.
Od strony zarówno technicznej, jak i makroekonomicznej obecna sytuacja na GPW wydaje się nadal bardzo podobna do tej z lutego 2002 r. (dołek cen akcji sprzed tygodnia to kopia dna z 22 lutego 2002 r.), maja 1999 r. oraz czerwca 1995 r. W każdym z tych trzech przypadków poważniejsze - około 20-proc. spadki cen akcji na polskiej giełdzie - odległe były o około trzy miesiące. Te trzy miesiące - w naszym przypadku okres do połowy października - potrzebne będą rynkowi, który w okresie marzec-czerwiec nabrał rzadko spotykanej prędkości w górę, do wytracenia tej prędkości.
Można więc w tym okresie oczekiwać wszystkiego - trendu bocznego (jak w okresie luty-czerwiec 2002), wzrostów do poziomu poprzedniego szczytu (jak w czerwcu-wrześniu 1995) albo silnych wzrostów do nowych maksimów (jak w okresie maj-lipiec 1999) - tylko nie znaczących spadków.