Pierwsza część środowych notowań przebiega pod znakiem zniżki notowań, ale trzeba ją traktować jako coś naturalnego po dynamicznym ruchu w górę. WIG idzie w dół o ok. 1%, a aktywność inwestorów jest wyraźnie mniejsza niż dzień wcześniej. Indeks dzieli znacznie ponad 400 pkt od wsparcia, jakim jest czerwcowy szczyt. Odległość wydaje się bezpieczna, więc nie ma też zagrożenia jego przełamaniem, co pogarszałoby perspektywy naszego parkietu. Na innych europejskich giełdach też mamy dziś niewielkie przesilenie, ale jest ono jak najbardziej zrozumiałe po 7 kolejnych zwyżkowych sesjach. Osłabienie zbiegło się z dotarciem DJ Stoxx 600 do oporu w postaci czerwcowego szczytu. Samo odbicie od niego o niczym jeszcze nie rozstrzyga.
Coraz bardziej zauważalna jest dysproporcja między zachowaniem cen akcji i wskaźników obrazujących postrzeganie ryzyka przez inwestorów. O ile te pierwsze wyszły do nowych szczytów, to w przypadku indeksu EMBI+, obrazującego premię za ryzyko inwestycji na rynkach wschodzących, nie doszło do nowego dołka. Podobnie jest jeśli spojrzeć na notowania CDS-ów, koszt ubezpieczenia przed ryzykiem bankructwa danego kraju. Zastanawiające jest też ostatnie zachowanie cen złota, które drożało mimo szturmu na bardziej ryzykowne aktywa. Takie rozbieżności w zachowaniu rynków, które generalnie powinny podążać w jednym kierunku, stanowi zawsze przesłankę do refleksji. Oczywiście może się zdarzyć, że po pewnym czasie dysproporcje znikną, ale póki się to nie stanie, trzeba je traktować jako sygnał tonujący nadmierny optymizm.
W kontekście wyników finansowych amerykańskich firm warto zwrócić uwagę, że o ile plus zaskakują zyski, to rozczarowuje sprzedaż w II kwartale. Widać więc, że przedsiębiorstwa odrobiły lekcję z kryzysu i w wielu wypadkach dostosowały strukturę kosztów do trudnych warunków gospodarczych, ale jednocześnie te ostatnie dają o sobie mocno znać i powodują presję na przychody. Tym samym trudno z samego faktu mniejszego spadku zysków firm wyciągać wnioski o wychodzeniu gospodarek na prostą. Nie jest to zasługą lepszej koniunktury gospodarczej, ale działań w samych spółkach. By poprawa wyników mogła mieć trwalszy charakter potrzeba ożywienia gospodarczego, które pozwoliłoby zarabiać więcej przy ściętych kosztach.
Ocenę sytuacji na rynkach akcji trzeba oprzeć na zachowaniu indeksów względem czerwcowych szczytów. Dopóki utrzymują się one powyżej tych wsparć są szanse na kolejne zwyżki. Niemniej jednak, gdyby do nich doszło, towarzyszyć im nadal będzie obawa o ich realne podstawy i trudno będzie się oprzeć przekonaniu, że przybierają coraz bardziej spekulacyjny charakter.
[b]WYKRES DNIA[/b]
W ostatnich dniach uwaga inwestorów skupia się na wynikach finansowych amerykańskich firm za II kwartał, a nie na danych gospodarczych. Dodatkowo publikacji tych drugich mamy niewiele. Dziś poznamy cotygodniowe dane o liczbie nowych kredytów hipotecznych w USA. Składają się na nią wnioski na kupno domów, jak i wnioski o refinansowanie wcześniej zaciągniętych zobowiązań. Z punktu widzenia kondycji rynku nieruchomości aktywność w pierwszej sferze jest istotniejsza. Refinansowanie może jedynie poprawić kondycję finansową dłużników, którzy mogą płacić niższe raty.