Wzrost WIG20 o ponad 3 proc. to efekt rosnącej presji ze strony zachodnich parkietów, które zanotowały nowe roczne maksima. W tym samym czasie warszawska giełda tkwiła w konsolidacji.Bezpośrednią przyczyną tej względnej słabości są wielkie nowe emisje, na które fundusze muszą zgromadzić odpowiednie kwoty.
Patrząc w dłuższej perspektywie można jednak pozostać umiarkowanym optymistą. Po pierwsze, dane makro napawają optymizmem. Wczoraj poznaliśmy informacje dotyczące chińskiego eksportu. Spadek eksportu rok do roku był najmniejszy od dziewięciu miesięcy. Sprzedaż detaliczna w USA również okazała się lepsza od oczekiwań, a zapasy hurtowników po raz kolejny wyczerpują się szybciej od oczekiwań, sugerując konieczność uzupełnienia w kolejnych miesiącach.
Do tego dochodzą lepsze od oczekiwanych wyniki spółek amerykańskich. Wymienić trzeba przynajmniej dwie: Alcoa i Intel. Obie pokazały bardzo dobre wyniki i obie sygnalizują ożywienie w gospodarce światowej. Do tego wszystkiego trzeba dodać wciąż dużą ilość wolnych pieniędzy, z którymi część inwestorów czeka na korektę spadkową, która jednak wcale nie chce nadejść.
Wszystko to sugeruje raczej trzymanie akcji niż ich sprzedaż, zwłaszcza że nie ma technicznych sygnałów zmiany trendu na spadkowy.Warto jednocześnie zwrócić szczególną uwagę na historycznie maksima, jakie zanotowało ostatnio złoto, wyraźnie przebijając opór na poziomie 1000 USD za uncję. Wielu komentatorów wskazuje na sprzeczność pomiędzy wzrostami złota i akcji, traktując złoto jako tzw. bezpieczną przystań, czyli inwestycję na złe czasy.
Wydaje się, że takie pojmowanie inwestycji w złoto miało sens w zeszłym roku. Przy spadającej giełdzie rzeczywiście obroniło wartość posiadanego majątku. Obecnie jednak wzrost cen złota jest wyrazem obaw o to, jak będzie się kształtowała przyszła inflacja w obliczu wyemitowania największej w nowoczesnej historii ilości gotówki przez banki centralne oraz ożywienia gospodarczego.