Sygnałem dla kupujących na rynkach akcji była publikacja wskaźnika aktywności w amerykańskim przemyśle już pierwszego dnia handlu. ISM odnotował wzrost z 53,6 do 55,9 pkt., sugerując, iż listopadowy spadek był raczej wypadkiem przy pracy. Tym samym w ubiegłym roku wskaźnik odnotował imponujący wzrost o ponad 20 pkt. Kolejne dane nie były już tak dobre. Wskaźnik dla sektora usług odnotował wzrost, ale był on mniejszy niż oczekiwano (50,1 wobec 50,5 pkt.). Słabsze były dane z Niemiec, gdzie bardzo rozczarowała listopadowa sprzedaż detaliczna (nieoczekiwany spadek o 1,1% m/m), słabsze były też dane o zamówieniach i produkcji przemysłowej. Wreszcie, większy okazał się spadek zatrudnienia w amerykańskiej gospodarce. Po bardzo dobrych danych za listopad (kiedy przybyło 4 tys. miejsc pracy – dane po korekcie), w grudniu ubyło 85 tys. miejsc pracy. Choć jest to pewnego rodzaju rozczarowanie, nie należy z tej publikacji wyciągać zbyt daleko idących wniosków. Przede wszystkim, po wyeliminowaniu niewielkich wahań, w szeregu czasowym zmian zatrudnienia widać systematyczną poprawę. Stopa bezrobocia również ustabilizowała się w okolicach 10%. Stałą poprawę widać także w tygodniowych danych o nowych bezrobotnych. Największe konsekwencje tej publikacji płyną dla notowań dolara, któremu wzrost zatrudnienia mógł wyraźnie pomóc.
Taka mieszanka danych wystarczyła jednak do wygenerowania nowej fali wzrostowej na rynkach akcji. Notowania kontraktów na S&P500 dwumiesięczną konsolidację mają już ewidentnie za sobą. Ostatnim punktem oporu była spadająca gwiazda na wykresie w kompresji dziennej z 29 grudnia, jednak skończyła się ona jedynie niewielką korektą. Od nowego roku mamy zdecydowaną przewagę byków, co może mieć związek m.in. z rekonstruowaniem portfeli przez część inwestorów instytucjonalnych. Obrazu tego nie zmieniły piątkowe dane z rynku pracy. Choć bezpośrednia reakcja na dane była negatywna, kupujący szybko wykorzystali niewielką przecenę, a wzrosty tuż przed zamknięciem sesji kasowej na Wall Street w piątek potwierdzają siłę rynku. Fala impulsu na indeksie może oznaczać wzrost notowań w okolice 1250 pkt. To oznaczałoby, że psychologiczna bariera w notowaniach kontraktów na WIG20 na poziomie 2500 pkt. zostanie pokonana.
Mniej oczywistą sytuację mamy natomiast obecnie w notowaniach EURUSD. Grudniowe spadki zatrzymały się na poziomie 1,4218, nieco wyżej mamy natomiast kolejne wsparcie (1,4260). Warto zwrócić uwagę, iż od końca roku (niebieski prostokąt) mamy zdecydowane spadki w notowaniach kontraktów FRA na dolara (czyli wycofywanie się inwestorów z oczekiwań na szybsze podwyżki stóp w USA), co usuwa fundamentalny czynnik, który stał za umocnieniem dolara. Dolarowi nie pomogły również dane z rynku pracy. Sprzedający mogą się bronić w okolicach 1,4575, gdzie mamy m.in. 38,2% zniesienie grudniowych spadków.
Po pierwszym intensywnym tygodniu inwestorzy mają tylko krótką chwilę na złapanie oddechu. Dzisiejszy dzień poza raczej symboliczną publikacją wyników Alcoa nie przynosi emocjonujących wydarzeń. Jednak takie dni będą w styczniu raczej wyjątkiem. W dniu jutrzejszym czeka nas publikacja danych o bilansie handlowym w USA, w środę opublikowana będzie Beżowa Księga, w Australii poznamy dane o zatrudnieniu, zaś w Wielkiej Brytanii produkcję. Kluczowe dane czekają nas pod koniec tygodnia, kiedy poznamy amerykańską sprzedaż detaliczną (czwartek), produkcję przemysłową, inflację, wstępny wskaźnik nastrojów UM oraz wskaźnik aktywności w rejonie Nowego Jorku (piątek). W czwartek czeka nas też posiedzenie EBC.
Jak już zostało wspomniane, dziś Alcoa, producent aluminium, oficjalnie rozpoczyna publikację sezonu wyników za czwarty kwartał minionego roku. Wyniki spółek w centrum uwagi znajdą się jednak dopiero w drugiej połowie przyszłego tygodnia, kiedy rezultatami pochwali się m.in. Goldman Sachs.