Tego odbicia nie można lekceważyć, gdyż następuje po spadku indeksów porównywalnym co do skali z poprzednimi istotnymi korektami hossy. Do tej pory możliwość formowania się na giełdach istotnego dołka można było odrzucać, wskazując na nieschłodzenie nastroju oczekiwanego po największym od 15 miesięcy spadku cen akcji w USA.
Ten argument stracił nieco na znaczeniu po publikacji najnowszych danych Amerykańskiego Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych (AAII) na temat panujących wśród jego członków nastrojów. W najnowszym odczycie udział byków (29,8 proc.) spadł do najniższego poziomu od początku listopada 2009. Z kolei udział niedźwiedzi (50,9) wzrósł do najwyższego poziomu od ponad pół roku. Różnicę między tymi dwiema kategoriami (-21 proc.) można porównać do minimów obserwowanych w dołkach z lutego (-13,9), listopada 2009 r. (-33,4), lipca 2009 r. (-26,7) oraz marca 2009 r. (-51,4).
Jak widać, nie mamy tu do czynienia z jakimś skrajnym pesymizmem - szczególnie w porównaniu ze skalą spadków, która była w USA wyraźnie większa niż w wypadku poprzednich korekt, ale jednak oczekiwana wcześniej przewaga pesymistów na optymistami została zarejestrowana. Być może wystarczy to do utrzymania przynajmniej trendu bocznego przez następne dwa tygodnie. Taki scenariusz byłby spójny z wnioskami płynącymi z porównań dynamiki WIG20 zauważanej podczas obecnego kryzysu strefy euro i tej z czasów kryzysu azjatyckiego w 1997 r. oraz kryzysu rosyjskiego z 1998 r.
Porównania te oparłbym na założeniu, że paniczny dołek z 7 maja powinien być "synchronizowany" z minimami z 28 października 1997 (dołek paniki po załamaniu rynku akcji w Hongkongu) oraz 17 sierpnia 2008 r. (dno paniki po podaniu informacji o częściowym bankructwie Rosji). Jeśli przyjmiemy takie założenie, to znając dynamikę towarzyszących kryzysom walutowym korekt sprzed 12 i 13 lat, można pokusić się o następujące wnioski: Po pierwsze, dołek przed poważniejszą korektą wzrostową powinien wypaść między 24 a 31 maja. Wydaje się, że z tym minimum można utożsamić dołek z 25 maja.
Po drugie, korekta powinna potrwać do 16 czerwca (ale po czwartkowej sesji jej potencjał wydaje się w znacznej części wyczerpany; być może oznacza to, że przyjmie ona bardziej złożony kształt). Po trzecie, później powinny nadejść spadki, które sprowadzą WIG20 poniżej dołków z tego tygodnia, a kulminować powinny między 1 a 19 lipca. Po czwarte, później powinny nadejść silne wzrosty kursów akcji podnoszące wartość WIG20 w ciągu 2-3 miesięcy o 46,9 proc. (wersja po kryzysie azjatyckim ze stycznia-marca 1998) lub 41,9 proc. (wersja po kryzysie rosyjskim z okresu październik 1998 r. - styczeń 1999 r.).