Z pewnością wpłynął na to fakt, że na dwóch najważniejszych rynkach - nowojorskim i londyńskim - inwestorzy mieli dziś wolne. Na pozostałych można było obserwować zarówno zwyżki, jak i spadki indeksów.
W Niemczech i Mediolanie indeksy wzrosły po około 0,3 proc., ale już w Paryżu obserwowano podobnego rzędu spadek. Na 0,7-proc. minusie skończył dziś dzień parkiet w Madrycie. W tym ostatnim wypadku niechęć do akcji była pochodną ogłoszonego w piątek wieczorem, już po zamknięciu notowań, cięcia hiszpańskiego ratingu przez Fitcha, a także zapowiedzi strajku generalnego przeciw rządowym oszczędnościom.
Wcześniej sporym spadkiem zakończyła się sesja w Chinach - indeks w Szanghaju stracił 2,4 proc. - gdzie spekuluje się o kolejnych działaniach rządu zmierzających do ograniczenia spekulacji na rynku nieruchomości. Na innych rynkach azjatyckich dominował jednak dziś wzrost notowań.
Poprawić nastroje części inwestorów mogła dziś wypowiedź Charlesa Evansa, szefa oddziału Rezerwy Federalnej w Chicago, który stwierdził w czasie wizyty w Seulu, że "nie będzie zaskoczony", jeśli ze względu na kryzys w strefie euro amerykański bank centralny opóźni moment rozpoczęcia zacieśniania polityki pieniężnej.
Trudno jednak spodziewać się wyższego popytu na akcje, gdy temat kryzysu zadłużeniowego wciąż jest bardzo aktualny i wciąż się spekuluje, czy nie doprowadzi on przypadkiem do nowej recesji w Europie. Na razie wpływa on na wzrost pesymizmu - indeks nastrojów gospodarczych dla strefy euro, jak podała dziś Komisja Europejska, niespodziewanie spadł w kwietniu do 98,4 pkt, z 100,6 pkt.