Inwestorzy giełdowi, którzy liczyli, że środowa sesja przyniesie chwilę wytchnienia po wtorkowych spadkach, jak na razie mogą czuć się rozczarowani.
Kontrakty terminowe na WIG20 rozpoczęły dzień na minusach. Podobnie pod kreską otworzyły się indeksy. WIG 20 i WIG traciły po 0,1 proc., WIG 80również symbolicznie zniżkował. Podobnie na czerwono rozpoczęły sesję indeksy europejskiej. Dzień rozkręca się wyjątkowo niemrawo. Żadna z największych spółek nie zwyżkuje ale też i nie traci więcej niż o 1 proc.
Mocno, bo od 7-proc. zwyżki rozpoczęły za to dzień papiery KOV.Słabe nastroje są pochodną kiepskiej sesji za oceanem. Indeksy giełdy nowojorskiej przez większą część wtorkowej sesji dzielnie trzymały się w okolicach zera ignorując doniesienia z Chin, że tamtejszy przemysł przeżywa lekką zadyszkę. Indeks PMI spadł z 55,7 pkt. w kwietniu do 53,9 pkt. w maju.
Rynek oczekiwał, że wskaźnik spadnie do 54,5 pkt. Dopiero koniec sesji przyniósł, jak to często bywa w Stanach Zjednoczonych, gwałtowną zmianę nastrojów i giełda nowojorska zapikowała w dół. Wyprzedaży nie powstrzymały przyzwoite dane dotyczące koniunktury w sektorze wytwórczym. Kiepski dzień za oceanem miał swoje konsekwencje w słabej sesji w Japonii gdzie rynek zniżkował ponad 1,1 proc.Środowa sesja na warszawskim parkiecie raczej nie przyniesie przełomu.
Gracze boją się podejmować bardziej śmiałe decyzje inwestycyjne. Nie chcą kupować akcji ale równocześnie nie chcą zamykać pozycji zakładając, że potencjał majowych spadków już się wyczerpał. Podobnie ma się rzecz z naszą walutą. Za euro, podobnie jak we wtorek, trzeba płacić po 4,1 zł. Rynek chyba powoli oswaja się z myślą, że europejska waluta musi kosztować ponad 4zł a nie, tak jak to obserwowaliśmy wczesną wiosną 3,8-3,9 zł. Kurs dolara amerykańskiego na poziomie 3,35 zł również zdaje się być akceptowalny.