Taki przynajmniej wniosek płynie z analizy sentymentu indywidualnych inwestorów w USA. W najnowszym sondażu Amerykańskiego Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych różnica pomiędzy odsetkiem byków (20,74 proc.) a liczbą niedźwiedzi (49,47 proc.) spadła do najniższego poziomu od tygodnia, który rozpoczął się 5 lipca.

Od czasu rozpoczęcia hossy w lutym 2009 roku różnica pomiędzy liczbą byków i niedźwiedzi spadała poniżej -26 pkt procentowych trzykrotnie. Działo się to w tygodniach rozpoczynających się 6 lipca 2009, 1 listopada 2009 oraz w ostatnim dołku 5 lipca 2010 r. Siedem tygodni temu najgorszy od marca 2009 sentyment indywidualnych inwestorów w USA sygnalizował początek miesięcznego odbicia cen akcji, w trakcie którego WIG20 zyskał 12,5 proc., docierając do poziomu o 1,9 proc. niższego niż kwietniowy szczyt (2605 pkt).

Powtórka tego scenariusza teraz dałaby w drugiej połowie września szczyt WIG20 nieco powyżej kwietniowego maksimum, co, jak się wydaje, stanowiłoby doskonałą okazję do pożegnania się z rynkiem akcji na następne pół roku (sytuacja z punktu widzenia cyklu hossa–bessa podobna do tej z października 2007). Ciekawe, czy rynek będzie na tyle miły i rzeczywiście wykona jeszcze jeden tego typu ruch wzrostowy. Niski sentyment sugerowałby, że jest to w miarę pewne, ale warto pamiętać, że na przełomie 2007 i 2008 roku – w mocno podobnej zarówno od strony technicznej, jak i makroekonomicznej do obecnej sytuacji – równie niski sentyment indywidualnych inwestorów w USA nie przeszkodził w przełamaniu na początku stycznia 2008 r. kluczowego wsparcia.

W obecnych warunkach powtórzenie tego scenariusza z przełomu 2007 i 2008 roku oznaczałoby przełamanie przez WIG20 linii wsparcia poprowadzonej przez minima z lutego i lipca, a następnie spadek o rozmiar rocznej konsolidacji. Oznaczałoby to spadek do najniższego poziomu od roku (do strefy 1900–2000). Taki scenariusz wydaje się jednak mało prawdopodobny, jako że zupełnie nie widać na horyzoncie spowolnienia o skali, która sugerowałaby spadek dynamiki rocznej cen akcji do wartości ujemnych. Doświadczenia historyczne sugerują, że wymagałoby to spadku rocznej dynamiki produkcji poniżej zera.

Prosty model dynamiki produkcji rzeczywiście potwierdza hipotezę, że minęliśmy już szczyt ożywienia, ale też sugeruje, że pod koniec I kw. 2011 r. dynamika produkcji zwolni do nieco poniżej 10 proc. Pod koniec 2007 roku ten sam model prognozował spadek dynamiki produkcji poniżej 5 proc. r./r. Tych 5 pkt procentowych różnicy przekłada się statystycznie na ok. 17 proc. różnicy w dynamice rocznej WIG. Oznacza to, że należałoby okres od końca 2007 do połowy 2008 r. przesunąć o tych 17 proc. w górę, co dałoby znacznie mniej dramatyczny scenariusz (do końca roku nic szczególnie dramatycznego się nie wydarzy).