Dobre dane na temat stanu polskiej gospodarki nie pomagają notowaniom. Dzisiaj ceny akcji praktycznie przez cały dzień pozostawały stabilne, choć na świecie obserwowaliśmy mocne wzrosty notowań. Rano inwestorzy dostali informację na temat indeksu PMI za sierpień. Okazało się, że wskaźnik wzrósł do najwyższego poziomu od 37 miesięcy (53,8 pkt.) i przy okazji dość wyraźnie przewyższył oczekiwania analityków (52,5 pkt.).
Brak reakcji rynku na tę informację (podobnie było z odczytem PKB w drugim kwartale na początku tygodnia), wskazuje, że inwestorzy już dawno zdyskontowali te informacje. Podobnie jak wyniki finansowe polskich przedsiębiorstw. Mimo, że generalnie wyniki po pierwszym półroczu poprawiły się, nie przyczyniło się to do zwiększenia popytu na akcje.
Giełda wciąż pozostaje zakładnikiem wydarzeń na rynkach światowych, a tam wciąż dominuje niepewność. Wczorajsze solidne wzrosty na zachodzie wcale nie zmieniają tego stanu.
Na niekorzyść posiadaczy akcji przemawia też statystyka. Wrzesień z reguły nie należy do najlepszych miesięcy. Ostatni raz na plusie ten miesiąc na GPW zamknął się w 2006 roku, a wrześniowa średnia zmiana cen od 2000 roku wynosi -2,3 proc.
Popołudniu na rynki dotarła wiadomość z amerykańskiego rynku pracy. Okazało się, że w sektorze prywatnym ubyło 10 tys. miejsc pracy, podczas gdy oczekiwano wzrostu o 19 tys. Mimo dużo gorszych danych zwyżki na zachodnich giełdach utrzymały się. Widać gracze wierzą, że inwestorzy amerykańscy nie pozwolą zejść indeksowi S&P 500 poniżej istotnego poziomu wsparcia znajdującego się na poziomie 1040 pkt. Jego ewentualne przełamanie mogło by być przyczynkiem do większej wyprzedaży.