Cechą charakterystyczną ostatnich sesji jest niewielka zmienność notowań. Takie uspokojenie należy odczytywać raczej pozytywnie, gdyż po wcześniejszych rekordach obecnej hossy inwestorzy wcale nie przystąpili do zmasowanej realizacji zysków, a wręcz przeciwnie – wydają się czekać teraz na kolejny impuls, który mógłby stanowić pretekst do wznowienia wspinaczki.

Dzisiaj na rynkach nadal dominowały kwestie związane z rozpoczętym szczytem unijnych przywódców w Brukseli, choć nie zanosi się, by przyniósł on jakąkolwiek rewolucję. Spodziewane wprowadzenie stałego - w miejsce tymczasowego - mechanizmu ratunkowego dla państw eurolandu nie powinno mieć żadnego wpływu na rynki przede wszystkim dlatego, że perspektywa tego jest dość odległa – zmiana nastąpiłaby dopiero od 2013 r. Dla rynków bardziej istotne mogłoby być zwiększanie puli pieniędzy na ratowanie eurolandu czy zgoda na emisję wspólnych euroobligacji, ale takie decyzje zapewne nie zapadną ze względu na zbyt duży opór Niemiec. Z kwestii dotyczących kryzysu w eurolandzie złym sygnałem mogła być dziś jednak informacja o podniesieniu kapitału Europejskiego Banku Centralnego o 5 mld euro. Można to zinterpretować w ten sposób, że EBC obawia się strat na zakupionych obligacjach krajów peryferii strefy euro – ergo, również nasilenia kryzysu.

Rynki dostały też dziś kolejną porcję danych makro. Wśród tych najistotniejszych, z gospodarki amerykańskiej, bardzo pozytywny był zwłaszcza niewielki wzrost, zamiast dużego spadku, indeksu Fedu z Filadelfii, a ponadto trochę większy od prognoz wzrost liczby rozpoczętych inwestycji w budownictwie.

W efekcie indeksy amerykańskie zachowują się dziś lepiej od europejskich. W Europie giełdy w Londynie, Paryżu i Frankfurcie kończyły dziś sesję spadkami rzędu 0,1-0,2 proc., natomiast w Nowym Jorku główne indeksy w podobnym stopniu rosły.