Najistotniejsze dla zachowania rynków była dziś garść najnowszych danych makro zza oceanu. To po ich publikacji doszło do lekkiego osunięcia się indeksów w Paryżu i Frankfurcie (na tej pierwszej giełdzie spadek sięgnął przeszło 0,7 proc., ale potem został w ponad połowie zneutralizowany) i to przez nie sesję od spadku zaczął nowojorski S&P 500. Nie wszystkie indeksy zachowywały się jednak tak samo. Na przykład brytyjski FTSE-100 cały czas utrzymywał się na plusie i przy okazji pobił rekord hossy. Ustanowiła go także nowojorska średnia Dow Jones. Jeśli chodzi o dane z USA, rozczarowały głównie te o zamówieniach na dobra trwałego użytku - spadek o 1,3 proc., wobec prognozowanych 0,5 proc. - przy czym te same zamówienia z pominięciem środków transportu wzrosły mocniej od oczekiwań. Minimalnie słabsze od prognoz były dane o wydatkach Amerykanów, a zgodne z prognozami o wnioskach o zasiłki dla bezrobotnych. Już po otwarciu Nowego Jorku spłynął jeszcze raport wskazujący na rosnące w USA zaufanie konsumentów (choć też minimalnie wolniej, niż liczono). Na rynku surowcowym wyróżniał się dalszy wzrost cen ropy naftowej, która już na ostatnich sesjach była najdroższa od jesieni 2008 r. W Nowym Jorku ropa drożała o 0,3 proc., do 90,7 USD za baryłkę. Inne główne surowce taniały - miedź w Londynie o 0,9 proc., do 9265 USD za tonę, a złoto o 0,5 proc, do 1378 USD za uncję.