Na tym tle wyjątkowo dobrze prezentuje się złoty, który podobnie jak inne waluty rynków wschodzących wyraźnie zyskuje. Niewykluczone, iż jest to po części (podobnie jak dobra koniunktura na Wall Street) efekt wyczekiwania na kolejny ruch Fed. Dziś powinien na dobre wrócić temat Grecji, gdzie wznowione będą negocjacje ws. redukcji długu.
Ręka Fed znów na rynku?
Wydawałoby się, iż polityka Fed od jakiegoś czasu jest na drugim planie. Nawet taki gołąb jak James Bullard mówił jakiś czas temu, że w obecnych okolicznościach Fed będzie czekał na rozwój sytuacji, gdyż nie ma miejsca na dalsze luzowanie monetarne. Jednak Ben Bernanke nie poddaje się w wysiłkach do pobudzania gospodarki (a czasem samych rynków) i przykład tego widzimy obecnie.
Warto zwrócić uwagę, iż od października wzrastały stawki kontraktów na rynku pieniężnym. Zaskakująco dobre (względem wcześniejszych oczekiwań) dane z USA z jednej strony pomagały rynkom akcji, z drugiej zaś powodowały wzrost stawek kontraktów odzwierciedlający ryzyko ewentualnego szybszego zaostrzenia monetarnego ze strony Fed.
Ten wzrost został w ostatnim czasie bardzo szybko odwrócony, mimo, iż dane z amerykańskiej gospodarki nie pogorszyły się. Natomiast w minutes z ostatniego posiedzenia Fed zapowiedziana została prognoza stopy referencyjnej. Rynki odczytały to jako determinację Fed do przekonania inwestorów, że stopy pozostaną ultra-niskie nawet jeśli gospodarka przyspieszy. W rezultacie stawki na rynku pieniężnym spadły, a ta forma luzowania była impulsem do kontynuacji wzrostów na rynkach akcji.
To oznaczałoby, iż bykom zostało kilka dni, gdyż często sama decyzja sankcjonująca wcześniejsze oczekiwania oznaczała koniec tego rodzaju hossy, szczególnie, iż z fundamentalnego punktu widzenia znaczenie takiego ruchu Fed jest znikome (innymi słowy nieznaczne obniżenie krótkoterminowych stóp procentowych nie będzie miało zauważalnego wpływu na amerykańską gospodarkę).