Czy traktować ją w kategoriach fundamentalnych, wierząc w tworzenie się podstaw pod trwały i coraz szybszy rozwój koniunktury gospodarczej oraz atrakcyjność wycen walorów, czy jednak dopatrywać się w tym okresie oznak dominacji spekulacyjnych zachowań, związanych z dotychczasową luźną polityką banków centralnych, powodującą bezprecedensowy spadek atrakcyjności bezpiecznych lokat. Ten dylemat można też sprowadzić do wiary w teorię Great Rotation, czyli windowanie cen akcji w następstwie wycofywania środków z rynków dłużnych. To zaś miałoby przełożenie na kształtowanie się korelacji między akcjami i obligacjami.

Na amerykańskim rynku, który dla takich obserwacji jest najlepszym polem, ta korelacja od połowy kwietnia stawała się coraz bardziej ujemna, by 20 maja sięgnąć poziomu niewidzianego od wiosny 2011 r. Do tej pory nie byliśmy świadkami dłuższego okresu utrzymywania się silnej ujemnej korelacji, co pokazywało, że inwestorzy obawiają się negatywnego wpływu zmian na rynku obligacji na kondycję gospodarki i ryzykownych aktywów (poprzez koszty finansowania, dla których bazą jest dochodowość obligacji, oraz poprzez relatywną atrakcyjność wycen akcji). Trzeba założyć, że w perspektywie najbliższych tygodni taka zależność się utrzyma. To zaś zwiększałoby ryzyko odreagowania w najlepszym przypadku całości majowych zwyżek na giełdach, a w gorszym rozpoczęcia średniookresowego przesilenia. Ten proces zresztą na większości dużych parkietów już się zaczął. Dopiero pojawienie się sygnałów, które dałyby nadzieję na spełnienie się prognoz zakładających w II połowie roku wyraźne ożywienie gospodarcze, mogłoby przywrócić dobre nastroje inwestorów.

Potwierdza się przekonanie o czekającym inwestorów wzroście zmienności rynkowej. Fakt, że takie zjawisko pojawia się w momencie, kiedy trudno jeszcze mówić o wejściu giełd choćby w krótkoterminowy trend zniżkowy (zmienność rośnie najczęściej, gdy rynek jest w tendencji spadkowej), sugeruje, że kolejny większy ruch będzie w dół, a nie w górę. Niewykluczone jednak, że przyjdzie na niego jeszcze trochę poczekać. Właśnie taki scenariusz trendu bocznego przez najbliższe tygodnie stanie się najbardziej realny, gdy publikowane w pierwszych dniach maja wskaźniki PMI nie przyniosą oznak odbudowywania się koniunktury gospodarczej, a inwestorzy znów je zignorują.