Pierwsza tego tygodniowa sesja rozpoczęła się dość spokojnie. Rodzime indeksy lekko zyskiwały na otwarciu. Podobnie zachowywały się inne giełdy europejskie. Wszystko wskazywało na to, że taka sytuacja, przy wyjątkowo skromnym kalendarzu publikowanych danych makroekonomicznych, utrzyma się aż do zamknięcia. Sielanka nie trwała jednak długu. O godz. 11.00 na rynek trafiły dane o grudniowej produkcji przemysłowej w strefie euro. Były lekko gorsze od zakładanych. Produkcja spadła o 0,1 proc. w porównaniu z listopadem, podczas gdy prognozy mówiły, że się nie zmieni. Informacja skłoniła inwestorów do zamykania pozycji w akcjach przez co europejskie parkiety, w tym warszawski, znalazły się pod kreską. Po południu rynki zachodnioeuropejskie zaczęły odrabiać straty, m.in. za sprawą neutralnego początku sesji w Stanach Zjednoczonych. Tymczasem giełda w Warszawie zaczęła poruszać się w odwrotnym kierunku i traciła szybko na wartości. Przejściowo WIG 20 zniżkował nawet 0,78 proc. i znalazł się na poziomie 2705 pkt. WIG spadał o 0,5 proc. do 47309 pkt. Wyprzedaży towarzyszyły wyraźnie większe niż we wcześniejszych godzinach obroty co świadczy o nerwowości inwestorów.
Do zamknięcia sesji indeksy odrobiły część strat. Na koniec dnia indeks szerokiego rynku spadał o 0,21 proc. do 47449 pkt. WIG 20 zanotował stratę o 0,39 proc. i zakończył dzień na wysokości 2716 pkt. mWIG 40 zyskał o 0,17 proc. do 2856 pkt. a sWIG 80 wzrósł o 0,04 proc. do 12679 pkt. Przez cały dzień właściciela zmieniły papiery za nieco ponad 0,8 mld zł mln zł. Obroty były zatem o blisko 20 proc. niższe niż w piątek, gdy wyniosły prawie 1 mld zł.
Na innych parkietach europejskich gracze kończyli dzień w dużo lepszych nastrojach. Giełda w Londynie zyskała 0,4 proc. Parkiet niemiecki wzrósł o 0,35 proc. a francuski stracił 0,1 proc. Najlepiej, zyskując 1,7 proc. wypadł rynek w Sofii. Warszawa była w poniedziałek, nie po raz pierwszy w ostatnich tygodniach, jednym z najgorszych rynków na naszym kontynencie.
Za spadki na GPW w największej mierze odpowiadały banki. Pekao i PKO BP straciły odpowiednio: 0,6 proc. i 1,2 proc. Najlepiej radziła sobie, zyskując 1,99 proc., Telekomunikacja Polska, która jako spółka wybitnie defensywna często zachowuje się dokładnie odwrotnie niż cały rynek. Z mniejszych spółek gwiazdę był znowu Petrolinvest. Kurs spółki ze stajni Ryszarda Krauzego przejściowo zyskiwał nawet 19 proc. Ostatecznie skończyło się 2,3-proc. zwyżką. Obroty przekroczył aż 81 mln zł. Większe były tylko na PKO BP i KGHM. Ponad 15,6 proc. podrożał też Groclin, który pochwalił się nową dużą umową na dostawę foteli samochodowych. Przejściowo zwyżka przekraczała aż 21 proc. a kurs przekraczał 25 zł czyli był najwyższy od trzech lat.
Na rynku walutowym poniedziałkowa sesja upłynęła pod znakiem osłabienie złotego, co jest kolejnym dowodem, że polskie aktywa, nie tylko akcje, nie cieszą się dużą popularnością inwestorów. Kurs euro zbliżył się przejściowo do 3,94 zł. Dolar był wyceniany na ponad 2,92 zł. Dopiero po południu nasz pieniądz zaczął odrabianie przedpołudniowych strat i lekko zyskał na wartości.