Na ulicach Tripolisu leżą nieuprzątane już ciała ofiar wymiany ognia między przeciwnikami i zwolennikami dyktatora. Akcje na całym świecie taniały w wyniku obaw, że rewolta spowoduje wstrzymanie eksportu ropy przez Libię. Już obecne ceny tego surowca grożą zahamowaniem tempa wzrostu gospodarczego na całym świecie. A wciąż istnieje jeszcze ryzyko, że niepokoje, protesty i walki mogą rozprzestrzenić się na inne kraje tego regionu, w tym czołowych eksporterów ropy.
Na największych zachodnioeuropejskich giełdach akcje taniały wczoraj czwarty dzień z rzędu. To najdłuższy spadkowy okres od października ubiegłego roku. Kurs akcji Air France – KLM, drugiego pod względem wielkości sprzedaży przewoźnika lotniczego w Europie, spadł o 1,6 proc. w obawie o fatalne skutki drogiej ropy dla wyników finansowych spółki. Papiery OMV, największej spółki naftowej w środkowej Europie, zostały przecenione aż o 5,5 proc., gdy poinformowała ona o bliskim wstrzymaniu produkcji w Libii.
W Stanach Zjednoczonych akcje też taniały, zwiększając straty po wtorkowym, największym od pół roku spadku indeksu Standard & Poor’s 500. Inwestorzy zazwyczaj patrzą w przyszłość, a po niej nie można oczekiwać niczego dobrego przy już drogiej, a prawdopodobnie jeszcze droższej ropie naftowej.
Fatalne wrażenie zrobiło też obniżenie prognoz przez Hewlett-Packard. Akcje największego na świecie producenta komputerów spadły o 11 proc., gdy zapowiedział, że jego zysk na akcję w II kw. spadnie do 1,21 USD przewidywanych 1,26 USD.
Ceny ropy naftowej wzrosły wczoraj do poziomu najwyższego od października 2008 r., bo wciąż trwające gwałtowne zamieszki w Libii coraz bardziej zagrażają przerwaniem eksportu ropy z tego kraju, którego wydobycie stanowi 3,3 proc. globalnej produkcji. Nadal niewykluczone też jest rozprzestrzenienie się tych protestów na czołowych producentów ropy na Bliskim Wschodzie. Na wszelki wypadek król Arabii Saudyjskiej przeznaczył wczoraj dodatkowo prawie 11 mld USD na budownictwo mieszkaniowe i zwiększył nakłady na oświatę i wydatki socjalne, aby oddalić groźbę zamieszek, które sparaliżowały sąsiedni Bahrajn.