Inwestorów nie zachwycił z pewnością poranny odczyt wskaźnika PMI obrazującego aktywność w polskim przemyśle, który wyraźnie spadł – z 55,6 do 53,8 pkt. To już drugi z rzędu miesiąc szybkiego oddalania się tego wskaźnika wyprzedzającego od szczytów koniunktury, a to może już być powód do zaniepokojenia. Co gorsza, wcześniej podobne wieści nadeszły z drugiej największej gospodarki świata – Chin. Tamtejszy PMI (w wersji obliczanej przez Markit Economics i HSBC) poszedł w dół z 54,5 do 51,7 pkt. Późnym popołudniem przekonamy się, czy podobne oznaki słabości widać też w USA (o 16.00 poznamy odczyt ISM Manufacturing).

Słabnąca koniunktura w przemyśle to powód, dla którego można mieć wątpliwości, czy marzec zdoła spełnić nadzieje i przyniesie wyczekiwane pozytywne rozstrzygnięcie trwającej od 5 miesięcy stagnacji na GPW. Nieco inaczej sytuacja wygląda na Wall Street, gdzie analitycy rozmyślają, czy rozpoczynający się miesiąc przyniesie kontynuację silnej fali zwyżkowej. Pierwsze dwa miesiące roku były dla S&P 500 najlepsze od 1998 r. (indeks urósł o 5,5 proc.).

W tle tych rozważań napływają wyniki finansowe polskich spółek. Dziś dobiega końca sezon publikacji raportów za IV kw. ub.r. (dziś nieco lepszymi od oczekiwań rezultatami pochwalił się m.in. Ciech), w kolejnych tygodniach potrwa za to publikacja raportów rocznych (część spółek w ogóle zrezygnowała z raportów kwartalnych pod warunkiem że opublikuje wyniki za cały rok we wcześniejszym terminie).