O tym, jak ważnych, świadczy analiza przebiegu cyklu prezydenckiego. Główną konsekwencją tej koncepcji jest teza, że rok przedwyborczy w USA jest zwykle dobry dla akcji.

Ponieważ mamy taki właśnie przedwyborczy rok, to sytuacja jest analogiczna do tych z marca 2007, marca 2003, marca 1999 i marca 1995. Te lata były dobre dla GPW: +8,2 proc. w 1995 roku, +43,8 proc. w 1999 roku, +33,9 proc. w 2003 roku i +5,2 proc. 2007 roku (średnio +22,8 proc.). Możliwa była jednak poprawa tych wyników dzięki odczekaniu z zakupami do marca.

W 2007 roku dołek cen akcji poprzedzający te silne zwyżki nastąpił 7 marca. Ówczesna lutowo-marcowa korekta została spowodowana upadkiem firmy New Century Financial. To bankructwo było pierwszym wstrząsem zapowiadającym późniejszy globalny kataklizm, ale kto wtedy, 7 marca, kupił akcje wchodzące w skład WIG20, ten do końca 2007 roku mógł dowieźć 8-proc. zysk, zarabiając po drodze 23 proc. Cztery lata wcześniej, w 2003 roku, dołek wypadł 6 marca, a wywołany został lękami związanymi z planowanym atakiem wojsk USA na Irak.

Kto wtedy kupił akcje, do końca 2003 roku dowiózł 35-proc. zysk, zarabiając po drodze 47 proc. Cztery lata wcześniej, w 1999 roku, marcowy dołek wypadł 4 i też był związany z lękiem przed planowaną operacją NATO przeciwko Jugosławii. Od tego dołka do końca 1999 roku WIG20 zyskał 43 proc. I wreszcie kolejne cztery lata wcześniej dołek spowodowany bankructwem najstarszego brytyjskiego banku inwestycyjnego – Banku Baringsa – wypadł dopiero 28 marca. Zysk z poczynionych wtedy zakupów wyniósł na koniec 1995 roku 37 proc. (po drodze było 60 proc.).

Jak widać z tego zestawienia, wiara w znaczne zwyżki cen akcji startujących z marcowego dołka ma pewne podstawy. Nasz rynek zachował się jednak w środę i czwartek tak, jak gdyby ktoś przejął się tą optymistyczną wizją tak bardzo, że postanowił przystąpić do zakupów z wyprzedzeniem. Ta sytuacja nieco przypomina luty–marzec 2009, kiedy to S&P 500 ustanowił dno bessy 9 marca, gdy tymczasem WIG20 niepostrzeżenie wystartował już 17 lutego (co ciekawe, ostatni dołek również wypadł 17 lutego). Jeszcze tydzień temu wydawało się, że na fali jakichś złych wieści (np. z Libii) rynki w USA dokończą korektę, której skala okaże się ostatecznie podobna do tej z sierpnia ub.r. To ciągle jest jeszcze możliwe, ale w czwartkowe popołudnie zachowanie amerykańskich indeksów przypominało raczej to, co się działo w drugiej połowie listopada.