Zamknięcie tygodnia na rynku amerykańskim nie wypadło tak źle jak zapowiadała pierwsza połowa piątkowej sesji na Wall Street. Dow Jones wskazał -0,7 procent, a w trakcie sesji tracił prawie dwa razy tyle. S&P500 stracił podobnie: -0,7 procent, jedynie Nasdaq Composite zachowywał się nieco lepiej i oddał tylko -0,5 procent.
Najbliższe sesje nie przyniosą napływu kluczowych informacji z gospodarki realnej Eurolandu czy USA, zatem rynek będzie znajdował się pod wpływem przede wszystkim wyników spółek i przygotowania do rolowania pozycji na instrumentach pochodnych, gdzie wygaśnięcie starych serii derywatów przypada w piątek 18 marca.
Mieszane zamknięcie parkietów azjatyckich nie miało wpływu na otwarcie GPW. Japoński Nikkei 225 stracił -1,8 procent, Hang Seng finiszował w okolicy -0,4 procent, z kolei Shanghai B-Shares zyskał 1,2 procent. Otwarcie rynku futures w USA wypadło po myśli krótkiej pozycji. Kontrakty na Dow Jones, S&P500 oraz Nasdaq Composite traciły od -0,3 do -0,4 procent.
W ostatnich tygodniach WIG20 poruszał się w wąskim 150 punktowym kanale. Wszelkie zmiany największej dwudziestki od 2650 do 2800 punktów właściwie nie mają żadnego wpływu na zachowanie się rynku w średnim okresie czasowym. Dopiero zdecydowane wyjście poza dotychczasowy szczyt hossy na poziomie 2809 punktów może odświeżyć sytuację na GPW.
Być może wystarczającą motywacją do przetestowania dotychczasowych maksimów będą raporty roczne dwóch największych banków, czyli PKO BP oraz PEKAO, który raport roczny zaprezentuje dopiero w środę. Te dwa banki stanowią łącznie ponad 24 procent składu WIG20, stąd ich wyniki będą kluczowe do dalszych rozstrzygnięć na GPW.