Była to jednak czwarta kolejna sesja zakończona wzrostem tego indeksu. Część inwestorów może odebrać tę serię jako mocny sygnał trwałej poprawy rynkowych nastrojów, skoro przez kilka ostatnich miesięcy polski rynek akcji pozostawał w tyle za czołowymi giełdami w Europie czy USA.

Ta seria zwyżek, skutkiem której było m.in. wyznaczenie wczoraj przez WIG20 nowego rekordu obecnej hossy na poziomie 2820,13 pkt, nie prowadzi jeszcze do istotnych zmian sytuacji technicznej. Nie było jeszcze bowiem nowych silnych sygnałów kupna. Sygnałów, które uprawniałyby do postawienia tezy, że rozpoczął się rajd WIG20 powyżej 3000 pkt, co niezmiennie pozostaje scenariuszem bazowym na ten rok.

Nie można jednak mieć wątpliwości, że ostatnie zwyżki na GPW istotnie zmieniły sytuację krótkoterminową. W ciągu najbliższych dwóch–trzech miesięcy spadki do ok. 2450 pkt, czyli do poziomu aktualnego dolnego ograniczenia kanału wzrostowego, w jakim indeks dużych spółek porusza się już od lata 2009 roku, są mało prawdopodobne. Automatycznie scenariuszem bazowym stały się wahania w ramach rysowanego od października 2010 roku kanału o lekko wzrostowym nachyleniu. Aktualnie jego dolne ograniczenie znajduje się na poziomie 2650 pkt. Górne ograniczenie, które wczoraj było testowane, tworzy barierę na poziomie 2820 pkt. Jego wymowę wzmacnia opór na 2860 pkt. Tworzy go górne ograniczenie wspomnianego długoterminowego kanału wzrostowego. Według analizy technicznej jest to jednocześnie ostatnia nadzieja niedźwiedzi. Wybicie powyżej 2860 pkt powinno bowiem przynieść dynamiczne zwyżki WIG20, porównywalne przynajmniej z tymi z ostatnich dni.

Zdecydowany ruch w kierunku 3000 pkt trudno sobie wyobrazić bez pomocy Wall Street. Dlatego nowe rekordy dwuletniej hossy na amerykańskim rynku akcji są warunkiem koniecznym dalszej poprawy koniunktury w Warszawie. A to w głównej mierze powinno zależeć od cen ropy na świecie. Strach wywołany negatywnymi konsekwencjami rosnących cen ropy dla gospodarki będzie paraliżował byki. Są przynajmniej dwa powody, żeby to zakładać. Po pierwsze, sytuacja w Libii – możemy już mówić o wojnie domowej – jest daleka od rozstrzygnięcia. Splata się to z niebezpieczeństwem religijnych konfliktów w Bahrajnie i na wschodzie Arabii Saudyjskiej. To może mieć wpływ na ceny ropy, dając impuls do przedłużenia korekty na giełdach. Szczególnie że na rynku ropy rysowana jest trzecia fala, a w perspektywie jest jeszcze najbardziej dynamiczna fala piąta.