Papiery skarbowe innych krajów strefy euro, które mają fiskalne trudności, np. Hiszpanii, nawet drożały. Od rana zwyżkowały też akcje europejskich spółek. Indeks Stoxx 600 zyskał wczoraj około 1 proc. Euro umocniło się wobec dolara o 0,5 proc. – Jestem nieco zaskoczony reakcją rynków – przyznaje w rozmowie z „Parkietem” Mike Lenhoff, główny strateg Brewin Dolphin Securities.
Odporność europejskich rynków akcji na eskalację kryzysu w Portugalii większość analityków wiąże z tym, że dopiero zakończyła się na nich korekta związana z konfliktami na Bliskim Wschodzie i kataklizmem w Japonii. W ciągu miesiąca posłała ona indeks Stoxx 600 o blisko 10 proc. w dół. – Rozwój sytuacji w Portugalii nie jest niespodziewany, a inwestorzy koncentrują się na bieżących wydarzeniach – wskazuje Lenhoff. – Być może myślą, że to, iż kolejne państwo może poprosić o pomoc, nie jest żadną tragedią. Gospodarka światowa jest przecież wciąż wspierana przez najniższe w historii stopy procentowe oraz dynamiczny rozwój państw wschodzących. Zyski spółek mogą więc nadal rosnąć, a najnowsze dane potwierdzają, że zaufanie przedsiębiorców do gospodarki jest wciąż duże. Strateg wskazuje na wczorajszy odczyt PMI w strefie euro.
Indeks ten, obrazujący aktywność w sektorach przemysłowym i usługowym, spadł w marcu do 57,5 pkt z 58,2 pkt w lutym. Każdy odczyt powyżej 50 pkt oznacza, że badane sektory się rozwijają. – Ten niewielki spadek PMI nie zmienia naszego poglądu, że początek 2011 r. był dla gospodarki strefy euro udany, a Europejski Bank Centralny dokona w kwietniu planowanej podwyżki stóp procentowych – ocenił Ben May, ekonomista z Capital Economics.
Zdaniem Marca Chandlera, głównego stratega walutowego Brown Bothers Harriman, spodziewany wzrost kosztów pieniądza w strefie euro jest głównym motorem aprecjacji tej waluty.
Czy nastroje inwestorów pogorszą się, gdy Portugalia faktycznie poprosi Unię Europejską i Międzynarodowy Fundusz Walutowy o pomoc? Po tym, gdy pod koniec kwietnia 2010 r. o wsparcie wystąpiła Grecja, Stoxx 600 przez dwa dni zwyżkował, lecz następnie runął w ciągu miesiąca o 14 proc. Załamał się też kurs euro wobec dolara. Wówczas jednak kryzys fiskalny dopiero się rozpoczynał i UE nie dysponowała żadnymi mechanizmami stabilizacyjnymi. Gdy pod koniec listopada w ślady Grecji poszła Irlandia, inwestorzy zareagowali już inaczej. Sama prośba Dublina o pomoc spowodowała przecenę akcji i euro, ale gdy jej szczegóły zostały ustalone, na rynkach nastąpiło odbicie.