Dodatkowo, sytuację komplikuje coraz większa rozbieżność pomiędzy trendami panującymi w różnych klasach aktywów. Już nie tylko główne rynki wschodzące zachowują się inaczej niż najważniejsze indeksy światowe, ale także poszczególne surowce zdają się podążać własnymi ścieżkami. Ropa i aluminium dopiero co rozpoczęły korektę, która dla miedzi jest normą od połowy lutego, a niektóre towary żywnościowe, tj. soja, pszenica czy cukier, zdają się właśnie przygotowywać do kolejnej fali wzrostów, po kilkumiesięcznej konsolidacji.

Dlatego tak trudno jest jednoznacznie postawić na konkretny scenariusz wzrostu lub spadku rynku. Niektóre instrumenty finansowe znajdują się już w dość zaawansowanej fazie korekcyjnej, inne zaczęły ją dopiero w maju. Gdyby przyjąć, że ostatnie spadki w USA i w Niemczech są początkiem większego ruchu w dół, trudno jest mi sobie wyobrazić, gdzie dotarłyby indeksy giełdy brazylijskiej, hinduskiej czy chińskiej, które przeżywają ciężkie chwile już od pół roku.

Niestety, poniedziałkowa sesja, która sprowadziła WIG20 chwilowo poniżej poziomu 2800 pkt, a na giełdach we Frankfurcie lub w Paryżu ustanowiła groźnie wyglądającą lukę, mogła sugerować, że druga fala majowej wyprzedaży właśnie się rozpoczęła. Mimo wszystko, taka nadzieja jeszcze się tli, biorąc pod uwagę oficjalny powód, jaki został przypisany tej zniżce na rynkach finansowych, czyli obniżenie perspektywy ratingu dla obligacji Włoch przez agencję S&P. Jak pamiętamy, dokładnie miesiąc temu ta sama firma dokonała podobnego zabiegu w stosunku do zobowiązań USA, podkreślając swoje negatywne nastawienie do problemów zadłużeniowych i fiskalnych w tym kraju. Mała panika, jaka objęła swoim zasięgiem rynki, okazała się bardzo ograniczona.

Negatywnych nastrojów wystarczyło na jeden dzień i, jak się okazało, był to ostatni dzień trwającej od dwóch tygodni korekty w USA. Możliwe, że podobny scenariusz rozegra się w ciągu najbliższych kilku sesji i rynki akcji oraz surowce będą w stanie odreagować spadki. Jest to o tyle prawdopodobne, że medialny szum wokół srebra i spadków z pierwszego tygodnia maja spowodował zdecydowane pogorszenie i tak słabego nastawienia wśród indywidualnych inwestorów w USA. Obecnie procent rynkowych niedźwiedzi jest wyższy niż w czasie paniki po japońskim tsunami.

Nawet jeżeli rynki zasługują na dwutygodniowe odreagowanie, to wydaje mi się jednak, że końca korekcyjnej formacji na rynkach będziemy szukać dopiero w połowie roku, około 5–10 proc. poniżej obecnych poziomów indeksów.