Po przeprowadzeniu kolejnej akcji ratunkowej dla Grecji teraz obawy rynków przenoszą się w kierunku znacznie większego i znaczącego kraju – Włoch. Niemiecka prasa cytowała wczoraj anonimowego wysokiego rangą urzędnika strefy euro, według którego zażegnanie kryzysu zadłużenia w Italii wymagałoby podwojenia wartego 1,5 bln euro funduszu ratunkowego.
Jakby tego było mało, niepokojące sygnały napływają z Chin, gdzie inflacja sięgnęła trzyletniego maksimum. Roczne tempo wzrostu cen sięgnęło aż 6,4 proc. (oczekiwano 6,2 proc.), co może zapowiadać jeszcze bardziej agresywne zaostrzanie polityki pieniężnej w drugiej największej gospodarce świata.
Bez względu na to, czy kryzys zadłużenia jest najważniejszym czynnikiem przyczyniającym się do niepokojów na rynku, czy też istnieje przysłowiowe drugie dno w postaci spowolnienia gospodarczego, efekty tego widać w notowaniach akcji. Przy klasycznych objawach awersji do ryzyka, takich jak umocnienie franka szwajcarskiego i dolara, WIG20 spadł wczoraj o 1,8 proc. Tak pokaźna jak na ostatnią niską zmienność przecena sprawiła, że indeks przebił wsparcie na wysokości czerwcowego dołka (2782 pkt) i znalazł się poniżej 2750 pkt. Tak nisko poprzednio był w połowie marca. Przykrą dla posiadaczy akcji ciekawostką jest fakt, że zmiana indeksu od początku roku wynosi zero.
Pocieszeniem jest to, że chociaż ostatnie tygodnie uderzają po kieszeni inwestorów, to w perspektywie długoterminowej wciąż nie stało się jeszcze nic na tyle poważnego, by należało odtrąbić koniec hossy. O decydujących sygnałach stawiających pod znakiem zapytania trwałość wielomiesięcznego trendu zwyżkowego można by mówić dopiero po przebiciu przez WIG20 lutowego dołka (2641 pkt na zamknięciu). Aby spaść tak głęboko, indeks musiałby niemal podwoić skalę dotychczasowej przeceny.
Niestety, sytuację komplikuje to, że sprawa przedstawia się znacznie gorzej na szerokim rynku. Indeks sWIG80 także przebił wczoraj czerwcowy dołek, jednak z taką różnicą, że już teraz jest najniżej od grudnia 2010 r. Czy w tej sytuacji można w ogóle mówić jeszcze o hossie? Gdyby pękło wsparcie na wysokości z listopada ub.r. (11641 pkt), gromadzący głównie małe spółki indeks znalazłby się najniżej od roku.