Inwestorzy amerykańscy z przyjemnością przyjęli słowa szefa Fedu o możliwych niekonwencjonalnych sposobach dalszego stymulowania gospodarki amerykańskiej, oczywiście, gdyby zaistniała taka potrzeba. Już we wtorek mieliśmy pierwszą przymiarkę do takich ewentualnych działań w formie protokołu z posiedzenia Fedu. Rynek amerykański już wtedy zareagował zwyżkami, ale w końcówce sesji spadł po informacji o obniżeniu ratingu dla Irlandii. Już sam brak wyraźnego wykluczenia takich działań może oddziaływać pozytywnie na inwestorów, a tym bardziej bezpośrednie wypowiedzi, jak takie działania mogłyby wyglądać. Jednakże bazowy scenariusz to ciągle powrót do silniejszego wzrostu w III i IV kwartale w USA, ale gdyby się to nie udało, to Fed pomyśli o innych działaniach.
Nie sposób nie wrócić do kwestii ryzyka związanego z kryzysem w strefie euro. Jako kraj jesteśmy naturalnie blisko strefy euro, a jednocześnie ciągle jesteśmy zaliczani do kategorii rynków wschodzących. Można więc odnieść wrażenie, że z tego tytułu nasz region, w tym Polska, może być ukarany przez rynki podwójnie. Oczywiście, w kategoriach krótkoterminowych dotyczących awersji do ryzyka, ucieczki kapitału do bezpiecznych miejsc czy ogólnego sentymentu związanego z inwestowaniem w naszym regionie. Z tej perspektywy w najbliższym czasie dla inwestorów lokujących na emerging markets bardziej interesujące mogą być rynki azjatyckie: wspierane zarówno dobrymi danymi z Chin, jak i dużą odległością od pełnej kłopotów strefy euro. Naturalnie takie wnioski można wyciągać jedynie w krótkim terminie, kiedy rynkami rządzą emocje, a nie fundamenty. Przykładowo w średnim terminie silniejsza, niż oczekiwano, gospodarka chińska to większy eksport Niemiec do Azji i automatycznie wyższa produkcja i wzrost gospodarzy w naszym regionie, w tym w Polsce. Paniczne reakcje rynku na kłopoty Włoch i innych zadłużonych krajów europejskich też mają swoje dobre strony, gdyż w pewnym sensie działają jako mechanizmy samoregulujące, wymuszając przyspieszoną reakcję polityków i innych decydentów skutkującą wprowadzaniem odpowiednich reform umożliwiających obniżenie poziomu długów i wzrost konkurencyjności gospodarek. Rynki finansowe nie żartują, a im większa panika, tym szybciej możemy mieć poważniejsze konsekwencje także w gospodarce realnej.
Pewną ulgą dla rynków powinno być w najbliższym czasie rozwiązanie kwestii greckiej. Niepewność odnośnie do ostatecznego kształtu pomocy finansowej stanowi największe ryzyko. Definitywne zamknięcie sprawy greckiej paradoksalnie może pomóc bardziej niż niekończące się dyskusje nad najlepszym sposobem restrukturyzacji długu greckiego.