Pod koniec dnia indeksy na głównych parkietach Starego Kontynentu rosły nawet o 2,7 proc. – tyle zyskiwał frankfurcki DAX, zwyżki na innych głównych parkietach były trochę skromniejsze. Handel znów toczył się jednak pod znakiem sporej zmienności. Notowania w Europie rozpoczęły się na plusie, później na niektórych rynkach indeksy zdążyły zeszły nawet pod kreskę, aby dopiero w ostatnich godzinach silniej ruszyć w górę.
Poprawa nastrojów nadal wynika z oczekiwań, jakie inwestorzy wiążą z Benem Bernanke i jego piątkowym wystąpieniem na sympozjum w Jackson Hole. Nadal wielu wierzy, że szef Fedu wykorzysta tę okazję do ogłoszenia QE3, czyli nowej rundy ilościowego łagodzenia polityki pieniężnej.
Dzisiaj przełomowe okazały się jednak dane z amerykańskiej gospodarki, które przerwały serię wielu złych wcześniejszych odczytów. Chodzi przede wszystkim o zamówienia na dobra trwałego użytku, które wzrosły w lipcu o imponujące 4 proc., zamiast o ponad połowę mniej, jak liczyli ekonomiści. Oznaczało to odwrócenie spadku notowanego w czerwcu. Z wcześniejszymi danymi, które wskazywały niemal wyłącznie na psucie się koniunktury, kontrastował także dzisiejszy raport o cenach domów. Te dwa raporty pokazały, że istnieje cień szansy, że amerykańska gospodarka jest w stanie się obronić przed głębszym załamaniem nawet bez dodatkowej stymulacji.
Na giełdach europejskich dobrze spisywały się dzisiaj papiery kilku spółek, które przedstawiły sprawozdania finansowe za minione półrocze. Mowa m.in. o Aegas z branży ubezpieczeń, WPP z branży reklamowej czy naftowej spółce Tullow Oil. Nie dostroił się do nich piwowarski Heineken, którego papiery staniały po publikacji słabych wyników o kilkanaście procent.
Z kolei na giełdzie nowojorskiej, gdzie indeksy po około dwóch godzinach handlu zyskiwały po 0,2-0,3 proc., bardzo duży był popyt na papiery Bank of America. To efekt oceny analityków, że bank nie będzie musiał zbierać nowego kapitału.