Początek poniedziałkowych notowań nie nastrajał optymizmem. Giełdy na większości parkietów europejskich (w tym wszystkich najważniejszych) traciły na wartości. Powody wyprzedaży akcji były te same co w poprzednich dniach. Problemy rządowe Grecji, od których rozwiązania Unia Europejska uzależnia wypłatę kolejnej transzy pomocy, to temat, który nie schodzi z czołówek serwisów informacyjnych. W połączeniu z pogarszającymi się wskaźnikami ekonomicznymi gospodarek unijnych, w tym niemieckiej, jest wystarczającą mieszanką do zamykania pozycji w akcjach.
Mimo niesprzyjającego klimatu do inwestowania giełdy zaczęły jednak piąć się powoli w górę. W południe na głównych rynkach kontynentu pojawił się kolor zielony. Dla sporej części uczestników rynku było to sporym zaskoczeniem tym bardziej, że zwyżka zbiegała się czasie z informacją, że produkcja przemysłowa w Niemczech we wrześniu spadła o 2,7 proc. w porównaniu z sierpniem wobec prognozowanych 0,9 proc. Był to największy miesięczny spadek od początku 2009 r. Trudno również za pozytywną odbierać informację o możliwej dymisji włoskiego rządu. Silvio Berlusconi w ostatnich tygodniach wykazał dużą determinację we wdrażaniu programu reform. Zmiany polityczne mogą zaburzyć albo całkowicie wywrócić ten harmonogram.
Na półmetku notowań warszawska giełda zyskuje jednak (indeks WIG) 0,24 proc. co oznacza, że jest na poziomie 40009 pkt. WIG 20, który rano najmocniej tracił na wartości, drożeje o 0,4 proc. do 2372 pkt. Słabiej radzą sobie indeksy małych i średnich firm, które na otwarciu wyprzedzały starszych i większych braci. Warto jednak zwrócić uwagę, że popołudniowa mini hossa w żaden sposób nie jest potwierdzona obrotami. O godz. 13.15 ledwo przekraczały 300 mln zł co kiepsko rokuje koniunkturze na drugą część notowań. Na wątłe podstawy odbicia wskazuje też spory popyt na akcje Telekomunikacji Polskiej, która jest spółką wybitnie defensywną. Drożeje dzisiaj o 2 proc. Stawkę zamykają Bank Handlowy (przecena o 1,8 proc.) i Pekao (spadek o 1 proc.).
Na rynku walutowym po neutralnym początku w południe złoty zaczął zyskiwać na wartości szczególnie wobec franka szwajcarskiego. To efekt działań tamtejszego banku centralnego, który znowu zaczął „pracować" nad osłabieniem helweckiej waluty, żeby pobudzić słabnącą gospodarkę. W konsekwencji wczesnym popołudniem frank kosztował w Warszawie 3,5360 zł (1,3 proc. mniej niż w piątek), dolar 3,1720 zł (wzrost o 0,2 proc.) a euro 4,3640 zł (spadek o 0,1 proc.).