Do czwartkowej sesji inwestorzy podchodzili z nadzieją odrobienia strat z ostatnich dni. Początek sesji dawał nadzieję, że plan ten uda się zrealizować. WIG20 już na starcie zyskał 0,4 proc. Później obóz byków bardziej zdecydowanie wkroczył do akcji, dzięki czemu maksimum dnia zostało wyznaczone na poziomie 2163 pkt. Radość kupujących nie trwała jednak zbyt długo. Po godzinie 14 do głosu doszli sprzedający, przez co indeks największych spółek naszego parkietu zaczął tracić nawet ponad 1 proc. Końcówka okazała się jednak optymistyczna. WIG20 zakończył notowania na poziomie 2164 pkt. co oznacza wzrost o niecałe 0,9 proc. Słabiej poradziły sobie pozostałe polskie wskaźniki. mWIG40 stracił 1,1 proc. zaś sWIG80 spadł o 0,8 proc. Obroty na całym rynku były niewielkie i nie przekroczyły 800 mln zł.
Sytuacja na zachodnioeuropejskich parkietach okazała się analogiczna wobec tego co działo się na GPW. Początek notowań to wzrost, nawet mocniejszy niż w Warszawie, później jednak pogorszenie nastrojów. Zazwyczaj tego typu zmiany są spowodowane wejściem do gry inwestorów w Stanach Zjednoczonych. Ci w czwartek mieli jednak wolne, a powodem pogorszenia nastrojów okazały się po prostu zbyt duże oczekiwania po spotkaniu kanclerz Niemiec, prezydenta Francji i premiera Włoch. Ich spotkanie nie przyniosło właściwie nic nowego co skłoniło graczy do sprzedaży akcji. W efekcie większość europejskich indeksów skończyła dzień pod kreską. Nie pomogły także dane makroekonomiczne. W listopadzie indeks niemieckiego instytutu Ifo nieoczekiwanie wzrósł do 106,6 pkt. z 106,4 pkt., podczas gdy oczekiwano jego spadku do 105,1 pkt.
Po czwartkowej sesji, powody do zadowolenia mieli akcjonariusze Asseco Poland. Akcje tej spółki podrożały wczoraj o 3,5 proc. i na koniec dnia trzeba było za nie zapłacić 45,39 zł. Na ponad 2,6 proc. zysk mogli też liczyć akcjonariusze Bre Banku. Na przeciwległym biegunie znalazły się papiery grupy Lotos, które zostały przecenione o ponad 3 proc. Na koniec dnia jedna akcja spółki była warta 25,01 zł.