Kolejna rekordowa sesja za oceanem okazała się dla rodzimych inwestorów zbyt słabym bodźcem do kupowania akcji. Indeksy w Warszawie wystartowały w piątek na niewielkich minusach. WIG 20 na starcie spadał o 0,17 proc. do 2317 pkt. WIG tracił 0,11 proc. i zatrzymał się na wysokości 41486 pkt. Po kwadransie obroty wynosiły 35 mln zł. Z dużym spółek liderem porannych zwyżek był KGHM drożejący ponad 1,7 proc. i powstrzymujący cały rynek przed głębszymi spadkami. Najgorzej, spadając 1,5 proc. prezentowało się Asseco Poland.

Na innych parkietach europejskich w piątek rano niepodzielnie królowały jednak wzrosty, mimo że opublikowane przed sesją dane o styczniowej sprzedaży detalicznej w Niemczech okazały się srogim rozczarowaniem. Sprzedaż spadła w porównaniu z grudniem o 1,6 proc. choć powszechnie spodziewano się jej wzrostu o 0,8 proc. Mimo to DAX zyskiwał 0,1 proc., CAC 40 0,1 proc. a FTSE 250 o 0,02 proc. Jeszcze lepiej prezentowała się giełda w Moskwie która z rana rosła o 0,5 proc.

Słabość naszego parkietu utrzymuje się już od kilku dni. Najwyraźniej zastrzyk świeżego pieniądza, który trafił na rynki w połowie tygodnia, dzięki akcji EBC, został spożytkowany na zakup papierów na bardziej dojrzałych rynkach. GPW musiała obejść się smakiem. Taka postawa globalnych inwestorów może trochę dziwić zwłaszcza jeśli zestawimy ją z dobrymi wynikami naszej gospodarki (patrz czwartkowe dane o PKB za IV kwartał). Może również budzić obawy, że obecny trend boczny w Warszawie, w przypadku, gdy na Zachodzie zwyżki się wyczerpią, przerodzi się u nas w większe spadki, które mogą zabrać znaczną część zysków z ostatnich tygodni. Rodzimy kapitał, który na razie ma jeszcze wystarczającą siłę, żeby ciągnąć w górę indeksy mniejszych firm (w piątek rano mWIG40 rósł o 0,2 proc. a sWIG80 o 0,1 proc.), jest zbyt słaby, żeby powstrzymać spadki szerokiego rynku odbierając akcje, których pozbywać się będą najwięksi inwestorzy.

Piątkowa sesja powinna upłynąć w spokojnej atmosferze. Poza porannymi, opublikowanymi już informacjami z Niemiec, inwestorzy będą jeszcze czekać na dane (godz. 11.00) o styczniowej inflacji PPI w strefie euro. Prognozy zakładają, że ceny będą o 3,5 proc. wyższe niż rok wcześniej.

Na rynku walutowym, podobnie jak dzień wcześniej, sesja zaczęła się od lekkiego osłabienia złotego. Euro i frank szwajcarski drożały po ok. 0,1 proc. i kosztowały odpowiednio: 4,1070 i 3,4080 zł. Dolar zwyżkował, za sprawą jego umacniana do euro, o 0,4 proc. do 3,0960 zł.