Optymiści mieli argumenty w postaci siły parkietów niemieckiego, amerykańskiego czy brytyjskiego, jak również w notowaniach surowców. Bardzo dobrze wypadały amerykańskie obligacje korporacyjne zarówno spółek o dużej wiarygodności finansowej, jak i podwyższonego ryzyka. Widać tu było bez wątpienia pozytywny wpływ niezłych wyników spółek za II kwartał. To one wciąż wydają się kluczem do rozstrzygnięcia losów krótkoterminowej koniunktury na giełdach. Czy inwestorzy będą wciąż chcieli spoglądać w przeszłość i na tej podstawie wierzyć w odporność przedsiębiorstw na słabość globalnej koniunktury gospodarczej, czy jednak zaczną myślami wybiegać naprzód i w presji na przychody i pierwszych ostrzeżeniach o spadku popytu widzieć zalążki trwalszych tendencji, które zdominują kolejne kwartały? Logiczne w tych rozważaniach jest przyjęcie założenia, że licząc na podtrzymanie korzystnych zjawisk na poziomie mikroekonomicznym i zrealizowanie ambitnych prognoz analityków wzrostu zysków w II połowie roku, inwestorzy będą chcieli w danych o stanie gospodarek w lipcu widzieć symptomy poprawy. Na razie trudno o takowe. Blado wypadły wskaźnik Philadelphia Fed i nastroje konsumentów w USA, indeks ZEW w Niemczech, a w Polsce wskaźniki koniunktury GUS. Te ostatnie potwierdziły przewagę negatywnych ocen w przemyśle, handlu i budownictwie. Równocześnie lipiec pod względem ocen koniunktury był najgorszy od trzech lat w przemyśle, od siedmiu lat w handlu i od 13 w budownictwie. Można wręcz więc mówić o pogłębianiu się niekorzystnych zjawisk w naszej gospodarce, a nie symptomach ich odwrócenia.

W tej sytuacji słabość naszego parkietu, wspieraną wydrenowaniem przez Skarb Państwa kieszeni inwestorów z 3 mld zł, który przeznaczyli na zakup walorów PKO BP, trzeba traktować jako zwiastun trwalszego osłabienia notowań. Potwierdzeniem takiego niekorzystnego scenariusza będzie zejście WIG poniżej 39,7 tys. pkt. Na tej wysokości można zlokalizować linię szyi kilkutygodniowej formacji głowy z ramionami. Jej pokonanie skłaniałoby do oczekiwania na ponowne testowanie ubiegłorocznego dołka. Niedźwiedzie nie byłyby w takiej sytuacji bez szans.