To może sugerować, że po 1,5 miesiąca stosunkowo dobrego nastawienia do aktywów denominowanych w złotym, sytuacja zaczyna się odwracać. I to może niepokoić.
Rynki finansowe przez wiele tygodni ignorowały fatalne dane, jakie płynęły z Europy, Azji czy USA, żyjąc tylko i wyłącznie nadziejami, że kiedyś będzie lepiej. Nadzieje te były budowane na wierze, że banki centralne podejmą działania wspierające słabnący z każdym tygodniem wzrost gospodarczy. Jednocześnie wierzono, że sytuacja w strefie euro ustabilizuje się. To, co mogło wtedy zaskakiwać, to fakt, że takie nadzieje pojawiły się w momencie, gdy rentowności hiszpańskich (i włoskich) obligacji systematycznie wspinały się na coraz wyższe poziomy.
Ostatecznie okazało się, że ostrzeżenia płynące z europejskiego rynku długu były prawdziwe, a wiara w zbawienną pomoc czołowych banków centralnych złudna. Europejskie giełdy dostrzegły to dopiero w ostatni piątek, gdy seria niepokojących informacji zaczęła płynąć z Hiszpanii (w tym wieści dotyczące problemów finansowych hiszpańskich regionów), a rentowności długu Madrytu sięgnęły rekordowych poziomów.
Sytuacja, w jakiej znalazły się teraz rynki akcji, jest bardzo trudna. Odnowienie obaw o bankructwo Hiszpanii koreluje z płynącymi zewsząd sygnałami silnego spowolnienia wzrostu gospodarczego na świecie. Dodatkowo rodzimych inwestorów może niepokoić to, że sygnały spowolnienia gospodarczego płyną też z Polski. W tej sytuacji nie dziwi poniedziałkowa przecena WIG20 i spadek do najniższego poziomu od pierwszej dekady czerwca. Pytanie, co dalej? Mając na uwadze, że w najbliższych tygodniach rynki akcji raczej nie otrzymają poważnego wsparcia, należy się liczyć z kontynuacją spadków. Także w Warszawie.
Poniedziałkowy spadek WIG20 istotnie pogorszył sytuację techniczną na wykresie, wskazując na dominację podaży. W tej sytuacji powrót