Jednak w przypadku polskiej gospodarki mniej więcej właśnie w tym samym czasie zaczęły napływać niepokojące informacje. Takie wskaźniki, jak produkcja sprzedana czy sprzedaż detaliczna, zaczęły spadać szybciej, niż przewidywali analitycy. Mimo to WIG zyskiwał cały czas. Do początków września zwyżki te można było objaśnić zachowaniem się indeksów na najważniejszych giełdach. Potem indeksy GPW oderwały się od światowych giełd w krótkookresowym „decouplingu". Pewnym wyjaśnieniem mogłaby być ogólna tendencja do przepływu kapitału na rynki wschodzące. Jeżeli jednak przyjrzymy się dokładniej tym przepływom, to okaże się, że nasz region doświadczył akurat odpływów kapitału. Od wielu tygodni środki z funduszy inwestujących m.in. w Polsce systematycznie odpływają. W rezultacie GPW należy do relatywnie najbardziej niedoważonych rynków w stosunku do benchmarku, przez który rozumiem indeks MSCI EMF. Przy indeksowej wadze polskich akcji na poziomie 1,5 proc., niedoważenie wynosi 0,66 pkt proc., czyli zaangażowanie jest niższe o 43?proc. (dane na 5 grudnia br.). Większe relatywne niedoważenie miały wśród rynków z indeksu MSCI EMF tylko trzy kraje. Jeśli teraz skojarzymy to z faktem, że w tej samej grupie rynków Polska należy do przynoszących najwyższą stopę zwrotu w tym roku (5. miejsce na 21), a w ciągu ostatniego miesiąca tylko giełda na Tajwanie była lepsza, jako jedyne wyjaśnienie zwyżek WIG pozostanie nam przekonanie krajowych inwestorów o dobrych perspektywach firm notowanych na warszawskim parkiecie.

Wygląda na to, że jedną z grup inwestorów odpowiedzialnych za rosnące ostatnio ceny akcji były otwarte fundusze emerytalne. W listopadzie zwiększyły one alokację aktywów w akcje do 34 proc., co oznacza historycznie najwyższe absolutne zaangażowanie w instrumenty udziałowe przekraczające 89 mld zł. Stanowi to 18 proc. kapitalizacji i 38 proc. free floatu GPW. Listopadowych danych o funduszach inwestycyjnych jeszcze nie mamy, ale w październiku ich alokacja spadła. Wygląda na to, że także one w listopadzie były zmuszone gonić uciekającą hossę. OFE z całą pewnością zaspały.

Wygląda na to, że spowolnienie gospodarcze jest już wliczone w wyceny spółek, te zaś uznawane są za atrakcyjne. Hossa, na miarę ciężkich czasów, trwa.