Już początek notowań wskazywał na to, że to może być sesja wyjątkowa. Indeks WIG20 rozpoczął bowiem dzień od spadku wartości 0,4 proc. Wielkość tego ruchu nie jest może duża, ale tu chodzi o fakt, że już tak mały ruch przyczynił się do wyznaczenia nowych minimów trwającej od kilku dni korekty spadkowej. Co ważniejsze, WIG20 po raz kolejny znalazł się pod poziomem minimum z 21 grudnia. Już się wcześniej to zdarzało, ale tym razem zamiast powrotu na wyższy poziom spadek został pogłębiony.
Początkowo o tym, że WIG20 słabł decydowała większość spółek, których akcje wchodzą w jego skład. Na początku sesji wyceny jedynie trzech spółek rosły względem zamknięcia z poniedziałku. Z czasem rolę lidera w obniżaniu indeksu przejął KGHM. Wsparciem w tej niedźwiedziej robocie były papiery PGE. Pod koniec dnia dołączył do tej dwójki PKN. Te trzy spółki przesądziły o ostatecznej zmianie indeksu w tym dniu.
Osłabienie notowań spółek, a co za tym idzie, spadek wartości WIG20 nie jest zmianą zaskakującą, ale konsekwencją ostatnich dni, gdy rynek akcji wszedł w fazę korekty wcześniejszych wielodniowych i niemal nieprzerwanych wzrostów cen. Przyszła pora na korektę i oto ona. Ba, zbliżenie się WIG20 do okolicy 2500 pkt. może rodzić przypuszczenie, czy przypadkiem ta korekta powoli nie dobiega końca.
Możliwość końca spadków musi zostać potwierdzona przez zachowanie samego rynku. Inaczej to tylko zgadywanie. W tej chwili sygnałem potwierdzającym to, że rynek akcji w Warszawie wraca do trendu wzrostowego, byłoby ewentualne przekroczenie przez indeks WIG20 poziomu 2590 pkt. Być może jest to zbyt wysoko, ale jeszcze dzień wcześniej takim poziomem był rekord trendu wzrostowego. Teraz, gdy indeks WIG20 na dobre zagościł pod poziomem dołka z 21 grudnia 2012 roku, można ten poziom potwierdzenia obniżyć.
W tej chwili trwa faza przewagi sprzedających, ale nie powinna ona skutkować zanegowaniem dwóch miesięcy wzrostów. W długim terminie na rynku zaszła zmiana, która powinna dawać owoce jeszcze przez wiele miesięcy.