Jeśli przyjrzymy się poszczególnym sektorom, to sytuacja na wykresach przypisanych im indeksów wygląda często odmiennie. Wbrew pozorom, najmocniejsze okazują się sektory związane z konsumpcją. Indeksy zarówno sektora podstawowych (staples), jak i trwałych (discretionary) dóbr konsumpcyjnych, są w regularnej hossie. Historyczne szczyty zostały tu pokonane jeszcze w minionym roku. Silny jest też indeks sektora informatycznego, z tą różnicą, że akurat tutaj w dłuższej perspektywie osiągnięcie historycznego maksimum z 2000 r. pozostaje i będzie pozostawać przez długi czas jedynie w sferze marzeń.
Do mocnych należy również sektor przemysłowy (industrials). Indeks tej gałęzi gospodarki zbliża się – podobnie jak S&P 500 – do górki z 2007 r., a jego zmiany są skorelowane z wielkością produkcji przemysłowej, która również jest coraz bliżej historycznych maksimów. W tym roku uwagę zwraca również sektor finansowy, którego indeks zdołał wreszcie pokonać szczyty z kwietnia 2010 r. i lutego 2011 r. Tutaj już jednak dystans do szczytów sprzed kryzysu finansowego jest ciągle spory.
Stosunkowo słabo wypadają natomiast sektory energetyczny i surowcowy. Ich indeksy od wiosny 2011 r. tkwią w szerokiej konsolidacji. Można przypuszczać, że ich czas nadejdzie dopiero wraz z wejściem globalnej gospodarki w inflacyjną fazę ożywienia.