Ten spadek się pojawił, a ceny kontraktów zjechały do 2330 pkt. To nie było nowe minimum trendu spadkowego. Nowego niedźwiedziom nie udało się wyznaczyć, bo rynek zrobił zwrot i ponownie się podniósł. W końcówce doszło do wyjścia ponad poranne szczyty.
Cofnięcie cen, jakie miało wczoraj miejsce, można uznać za ruch wtórny do tego, co działo się w poniedziałek. Brak nowego minimum rozochocił kupujących. Za wcześnie jest jednak zakładać, że najgorsze w ramach tej trzymiesięcznej tendencji mamy już za sobą. Owszem, może się tak zdarzyć, ale na taki wniosek będzie można sobie pozwolić, gdy pokonany zostanie przynajmniej najbliższy poziom oporu, którym obecnie jest szczyt z poniedziałku.
Wczorajsza zwyżka z popołudnia jest światełkiem w tunelu, ale nie radziłbym iść już w jego stronę, bo jeszcze nie widać, co jest źródłem tego światełka. Równie dobrze może to być nadjeżdżający pociąg. Zatem warto zachować spokój i cierpliwość. Warto poczekać chwilę, aż pojawią się choćby nikłe przesłanki przemawiające za tym, że rynek zmienił kierunek na wzrostowy. W tej chwili obowiązuje trend spadkowy i adekwatne do niego nastawienie negatywne w krótkim terminie. Wprawdzie znajdujemy się w przedziale, w którym może dojść do zmiany kierunku tendencji, ale teraz nie ma podstaw, by już o takiej zmianie jako o fakcie mówić.