Wall Streer wystartowała niemrawo, a w miarę upływu czasu był już tylko gorzej. Nastroje pogorszyły rozczarowujące dane z amerykańskiej gospodarki. Część inwestorów obawia się, że kondycja globalnej gospodarki nie uzasadnia ostatnich silnych wzrostów na giełdach. W środę najsilniej straciły firmy wydobywcze i telekomunikacyjne. Podindeksy ich sektorów spadły o odpowiednio 1,8 i 2,1 procent.
Agencja ADP podała, że w marcu w sektorze prywatnym w USA przybyło 158 tys. miejsc pracy. Analitycy spodziewali się zwyżki o 200 tys. Indeks ISM obrazujący poziom aktywności w sektorze usług w USA spadł zaś w marcu do 54,4 punktu z 56 punktów w lutym. Oznacza to, że amerykański sektor usług wzrósł w najwolniejszym tempie od siedmiu miesięcy. Inwestorzy czekają obecnie na piątkowe kluczowe dane z rynku pracy USA. Analitycy spodziewają się, że w marcu w amerykańskim sektorze pozarolniczym przybyło 200 tys. nowych miejsc pracy wobec zwyżki o 236 tys. w lutym.
Uwaga rynku skupia się również na czwartkowej decyzji Europejskiego Banku Centralnego. Inwestorzy sądzą, że w obliczu ostatnich słabych danych ze strefy euro oraz zawirowań we Włoszech i na Cyprze wypowiedzi prezesa banku Mario Draghiego mogą być gołębie w tonie. Rynek oczekuje także, że na swym posiedzeniu 3-4 kwietnia Bank Japonii zwiększy swój program zakupu aktywów i przedłuży termin zapadalności kupowanych obligacji.
Inwestorów niepokoi też rosnące napięcie na Półwyspie Koreańskim. Spadki w ciągu dnia przybrały na sile po wypowiedziach ministra obrony USA. Chuck Hagel ocenił w środę, że zagrożenie ze strony Korei Północnej jest "realne i wyraźne".
Na zamknięciu sesji Dow Jones stracił 0,76 proc., technologiczny Nasdaq zniżkował 1,11 proc., a indeks szerokiego rynku S&P500 spadł o 1,05 proc.