Niejako ubocznym efektem przyspieszenia gospodarek jest sytuacja na rynku pieniądza. Rosnące zapotrzebowanie na kapitał podnosi nie tylko wyceny w IPO, ale także koszt pozyskania pożyczek. Można ostatni wzrost stóp procentowych na rynkach bazowych tłumaczyć obawami o koniec QE, lecz był to raczej tylko katalizator nieuchronnego wzrostu rentowności związanego z cyklem koniunkturalnym. Wzrost stopy zwrotu do wykupu na rynkach obligacji, jaki możemy obserwować od kilku miesięcy, odbywa się jednak w trwającym od początku lat 80. ubiegłego stulecia trendzie spadku rentowności, przynajmniej na rynku USA. Poczynania Fedu za czasów Alana Greenspana tylko wpisywały się w długofalowy trend malejących stóp. W tym momencie pojawia się kluczowe pytanie, czy odwrócenie kierunku zmian stóp w ramach cyklu Juglara nie zbiega się przypadkiem w czasie z kilkudziesięcioletnim dołkiem rentowności obligacji, które w najbliższym czasie wejdą w fazę wzrostu. Odejście od standardu złota przyczyniło się do obfitości pieniądza i spadku jego kosztu. Zmienił się jednak także cały system finansowy i może się okazać, że dzisiejsza obfitość stanie się w niedalekiej przyszłości normą. Strona podażowa zaś, mam wrażenie, będzie nieco szwankować po przykrych doświadczeniach z przerośniętym deficytem finansów publicznych na całym świecie.
W lepiej dającej się przewidzieć przyszłości, tak czy inaczej, rynek będzie funkcjonował w otoczeniu wyższego kosztu pieniądza. Będzie to miało istotne przełożenie na wyceny spółek giełdowych. Już samo zastosowanie wyższych stóp dyskontowych w modelach waluacji firm zahamuje wzrost tych wycen związany z wyższymi zyskami. Same zyski z kolei będą mitygowane przez koszty finansowe. Począwszy od kwietniowego dołka, stopy 30-letniego kredytu hipotecznego w USA poszły w górę z 3,4 proc. do 4,6 proc. (obecnie 4,3 proc.). Był więc to wzrost o jedną trzecią! Przypomnę, że tenże kredyt udzielany był na 7 proc. tuż przed kryzysem 2008 r., co zresztą stanowiło wieloletnią średnią tej stopy procentowej. Trudno sobie w tej chwili wyobrazić, jak amerykańskie firmy będą funkcjonowały w warunkach tak drogiego pieniądza.
Prawdopodobnie członkowie Fedu także nie bardzo mogą sobie taką sytuację wyobrazić. Obecny wzrost oprocentowania kredytów hipotecznych uderzy w rynek mieszkaniowy, tak pilnie obserwowany przez amerykański bank centralny. Procesy na rynku stopy procentowej wróżą więc bardzo dobrze przyszłości polityki luzowania ilościowego. QE zostanie z nami na dłużej. A to krzepiąca myśl dla inwestorów na rynku akcji, przynajmniej dla tych, którzy nie zastanawiają się, co będzie za kilka lat.
Grzegorz Zatryb jest głównym strategiem Skarbiec Holding