WIG20 sesję rozpoczął notowania od 0,2 – proc. zwyżki, co dawało nadzieje, że wzrosty na GPW zapoczątkowane w poniedziałek będą kontynuowane. Od początku dnia wiadomo było jednak, że najważniejsze dla rozwoju sytuacji będą dane z amerykańskiego rynku pracy.
Te ukazały się o godzinie 14.30 i jak się okazało były gorsze od oczekiwań specjalistów. We wrześniu przybyło w Stanach Zjednoczonych 148 tys. miejsc pracy, podczas gdy analitycy spodziewali się odczytu na poziomie 180 tys. Teoretycznie dane te powinny wywołać przecenę na giełdzie. Od dłuższego czasu na rynku króluje zasada – „im gorzej, tym lepiej". Słabe dane oznaczają bowiem, że prawdopodobieństwo ograniczenia programu QE przez Rezerwę Federalną maleje. To oczywiście woda na młyn dla rynku akcji. W przypadku wtorkowej sesji odczuły to przede wszystkich zachodnioeuropejskie giełdy, które po publikacji danych zaczęły wyraźnie zyskiwać na wartości. W momencie zamknięcia notowań w Warszawie, niemiecki DAX zyskiwał 1,2 proc., francuski CAC40 rósł o 0,5 proc.
Niestety optymizm ten nie udzielił się inwestorom w Polsce. WIG20 w końcówce sesji zamiast, wzorem europejskich odpowiedników piąć się w górę, pozostał obojętny na publikacje. Jakby tego było mało ostatnie słowo należało do sprzedających. Inwestorzy najwyraźniej postanowili zrealizować pokaźne zyski wypracowane w poniedziałek. W efekcie WIG20 stracił 0,4 proc. Kolejny dzień z rzędu wrażenie może robić aktywność inwestorów. Obroty na całym rynku przekroczyły 1,1 mld zł.
Wśród największych spółek na szczególna uwagę zasługuje Telekomunikacja Polska, której akcje podrożały o prawie 5,5 proc. Te efekt m.in. lepszych od oczekiwań wyników finansowych za III kw. Firma zarobiła w tym okresie 239 mln zł. Zwyżce towarzyszyły wysokie jak na tą firmę obroty. Wyniosły one 141 mln zł. Na drugim biegunie znalazły się walory banku Pekao. Zostały przecenione o prawie 2,5 proc.
Dane z amerykańskiego rynku pracy wywołały spore zamieszanie na rynku walutowym. Złoty wyraźnie umacniał się wobec dolara. Po południu za amerykańską walutę trzeba było płacić już niecałe 3,02 zł. To o prawie 1 proc. mniej niż w poniedziałek. Euro potaniało o 0,2 proc. do 4,15 zł.