Pół godziny po rozpoczęciu notowań WIG20 znajdował się 0,4 proc. ponad poziomem ubiegłotygodniowego zamknięcia. Rodzime wskaźniki poruszają się zgodnie z kierunkiem wyznaczonym przez największe europejskie parkiety, gdzie w zdecydowanej większości przypadków dominuje kolor zielony, choć skala zwyżek na razie nie powala na kolana. Optymizmem może napawać fakt, że w miarę upływu kolejnych minut popyt poczynał sobie coraz śmielej powiększając swoją przewagę.
Wrażenia na inwestorach nie zrobiło gwałtowne tąpnięcie na chińskim parkiecie, gdzie główne indeksy zanotowały najmocniejsze spadki od 2008 roku. To reakcja na decyzję regulatora tamtejszego rynku, który zakazał największym firmom brokerskim pożyczania nowym klientom pieniędzy na zakup akcji. Jest to kolejna próba ograniczenia spekulacji na rozgrzanym chińskim parkiecie. Jednocześnie pojawiły się obawy, że z rynku wycofają się traderzy spekulacyjni.
Poniedziałkową zwyżkę rodzimych indeksów zawdzięczamy przede wszystkim odbiciu notowań przedstawicieli sektora bankowego oraz spółek wydobywczych (z wyjątkiem Bogdanki), z drugiej strony ciążą rynkowi przecenione akcje spółek energetycznych i PGNiG.