Osłabienie koniunktury na rynkach wschodzących zbiegło się z powrotem dolara do trendu rosnącego i odnowieniem się presji na ceny towarów, co jest konsekwencją lepszych notowań USD.
Staliśmy się świadkami powrotu schematu znanego z I kw. tego roku, kiedy to rynki rozwijające się nie mogły pokonać trapiącej je od dawna słabości. Dopiero w II połowie marca zaczęły wykazywać oznaki większego zainteresowania globalnych inwestorów, które potwierdziło się kwietniowym wzrostem. GPW też na tym skorzystała.
Pojawia się pytanie, czy przebieg zdarzeń z minionych dni jest zapowiedzią powrotu na trwałe do zjawisk z I kw.? Jeśli tak, to perspektywy emerging markets nie rysują się pomyślnie.
Perspektywy naszego parkietu wydają się klarowne. Zatrzymanie ruchu w dół na rynkach wschodzących byłoby jednoznaczne z próbą powrotu GPW do tegorocznej górki. To powinno być tym łatwiejsze, że WIG dotarł do silnego wsparcia, jakim jest szczyt z 2014 r. Optymistycznie nastawieni inwestorzy mają prawo sądzić, że potencjał korekty został wyczerpany. Ale trudno nie traktować w obecnych warunkach ewentualnego przełamania bariery 55,5 tys. pkt przez WIG jako wyraźnego sygnału sprzedaży.
W świetle dobrych danych o polskim PKB w I kw. powodów pesymistycznych rozstrzygnięć można tak naprawdę jedynie upatrywać w globalnych wydarzeniach, a nie w lokalnych czynnikach.