WIG20 mocno traci w poniedziałek - po południu już ponad 2 proc., choć większość europejskich indeksów zachowuje się spokojnie.
Rentowność polskich obligacji dziesięcioletnich rosła w ciągu dnia nawet o 26 pb do 3,24 proc. - był to jej największy dzienny skok od czerwca 2013 r. Wzrosła ona do poziomu z grudnia 2015 r. Polska waluta początkowo lekko się osłabiała (po dużo silniejszej piątkowej przecenie). Na początku poniedziałkowej sesji za 1 USD płacono nawet 4,12 zł, za 1 euro 4,19 zł a za 1 franka szwajcarskiego 4,10 zł, ale po południu złoty zaczął odrabiać wobec nich straty. W ten sposób rynki reagowały na podjętą w piątek wieczorem decyzję agencji Standard & Poor's o obniżce polskiego ratingu kredytowego.
Paniki na rynku nie było a polski rynek już od dłuższego czasu musiał stawiać czoła generalnemu odwrotowi inwestorów od ryzykownych aktywów, ale wielu analityków wskazuje, że obniżka ratingu może ciążyć polskim aktywom w długim terminie.
- Obniżka ratingu Polski przez S&P zapadła w bardzo niekorzystnym momencie, kiedy na kurs waluty duży wpływ mają czynniki globalne. Obcięcie ocen przez agencje ratingową oznacza, że możemy znaleźć się w gronie rynków, których lepiej unikać, niż na nich inwestować. Nie musi się to skończyć gwałtownym osłabieniem naszej waluty, ale takie niebezpieczeństwo stało się teraz większe - wskazuje Maciej Jędrzejak, dyrektor zarządzający Saxo Bank Polska.
- Rany zadane w piątek będą długo dawały o sobie znać. Obniżka polskiego ratingu jest czymś przeważająco negatywnym a doszło do niej w trudnym momencie, gdy rynki wschodzące są pod zwiększoną presją - uważa Gabor Ambrus, analityk z Royal Bank of Scotland.