Wyróżniła się zwłaszcza tokijska giełda. Indeks Nikkei, pomimo rozczarowujących danych nt. dynamiki japońskiego PKB za ostatni kwartał 2015 roku i korekty w dół grudniowych danych o produkcji przemysłowej, odbił aż o 7,2 proc., kiedy wcześniej od początku roku stracił jedną piątą swojej wartości. Od zwyżki indeksów tydzień rozpoczęły też europejskie giełdy. W tym parkiet w Warszawie. Sytuacja na zachodnioeuropejskich giełdach o tyle różni się od tej przy ulicy Książęcej, że w tych pierwszych przypadkach to był dopiero początek odbicia, podczas gdy w Warszawie trwa ono już miesiąc. Pytanie tylko co dalej? Czy po tej silnej przecenie w pierwszych tygodniach roku nad rynkami akcji wreszcie wzejdzie słońce? Czy może jednak mamy do czynienia ze zwykłą wzrostową korektą, a po przerwie rynki akcji ponownie ruszą w dół?

Sytuacja na wykresie indeksu Nikkei, pomimo potężnego odbicia, nie uległa zmianie. W dalszym ciągu to strona podażowa rozdaje karty, a tendencja spadkowa jest tendencją dominującą. Układu sił nie zmieni zdecydowany powrót powyżej styczniowego dołka. Taką zmianą będzie dopiero wyjście powyżej 17 000 pkt, co będzie jednoznaczne z wybiciem powyżej 2,5-miesięcznej linii trendu spadkowego.

Z analogiczną sytuacją mamy do czynienia na wykresie francuskiego indeksu CAC. Niedawny zwrot z poziomu dołka z końca 2014 roku to owszem pozytywny sygnał, ale nie zapowiedź końca spadków. Będzie nim dopiero powrót indeksu powyżej strefy oporu tworzonej przez dołek z sierpnia 2015 roku (4230,5 pkt) i rysowaną od początku grudnia linią trendu spadkowego (około 4300 pkt).

Niemiecki DAX, który przed tygodniem wyznaczył 1,5-roczne minimum, obecnie koryguje ten ruch. Filtrem będą dołki z drugiej połowy ubiegłego roku, czyli poziomy 9338,2 pkt i 9325 pkt. Dopóki indeks pozostaje poniżej , dopóty wzrost, nawet tak zdecydowany i odbywający się na rosnących obrotach, jest tylko tzw. odbiciem zdechłego kota.

Obecna sytuacja na wyżej opisanych wykresach indeksów, którą należy identyfikować jako ruch korekcyjny, nie jest dobrą wróżbą dla warszawskiej giełdy. I to pomimo że WIG20 dołek wyznaczył jeszcze w styczniu i od tego czasu próbuje odbijać w górę. Na razie, jeżeli oceniać to tylko przez pryzmat analizy technicznej, to tylko korekta, a załamanie może przyjść w każdej chwili.