Inwestorzy, którzy liczyli, że początek nowego tygodnia na warszawskiej giełdzie rozpocznie się od mocnego uderzenia mogą czuć się rozczarowani. Zamiast wielkich emocji byliśmy bowiem świadkami niewielkiej zmienności i biernej postawy inwestorów.
Już start poniedziałkowego handlu podpowiadał, że o emocje może być trudno. WIG20 stracił 0,1 proc. i pojawiała się groźba kontynuacji przeceny z piątku. Do tego jednak nie doszło. Podaż nie miała pomysłu jak przechylić szalę na swoją stronę. Niestety również byki stroniły od bardziej zdecydowanych ruchów. W efekcie przez długi czas byliśmy świadkami męczącego przeciągania liny. Było to o tyle frustrujące, gdyż na innych rynkach dominował kolor zielony. W Niemczech czy też we Francji wzrosty sięgały ponad 1 proc.
Brak zdecydowania inwestorów na GPW nie może jednak dziwić. W ciągu dnia nie ukazały się żadne dane makroekonomiczne, które zachęciły by ich do zakupu akcji. Zamiast tego pojawiła się informacja na temat tego, że agencja ratingowa Moody's postanowiła pogrozić palcem Polsce. Spór o Trybunał Konstytucyjny może popsuć klimat inwestycyjny w Polsce, co negatywnie wpłynęłoby na wiarygodność kredytową rządu – ostrzegła w poniedziałek. Inwestorzy i tą informację przyjęli jednak ze spokojem.
Przez długi czas wydawało się więc, że do końca dnia Warszawa skazana jest na marazm. Na szczęście w ostatnim fragmencie notowań byliśmy świadkami większej zmienności. Jeszcze lepsza informacja jest taka, że stroną dominującą były byki, które najwyraźniej postanowiły wziąć przykład z tego co dzieje się na innych europejskich rynkach. Ostatnie słowo podczas poniedziałkowych notowań należało do kupujących. WIG20 zyskał 0,65 proc. Nie przeszkodziła mu nawet przecena, która dotknęła KGHM. Akcje miedziowego giganta zostały przecenione o 2,3 proc.
Wzrostami dzień zakończył także mWIG40 i sWIG80. Indeks średnich firm zyskał 0,7 proc. zaś wskaźnik maluchów 0,56 proc. Dzięki ruchowi w końcówce Warszawa nadrobiła dystans do pozostałych europejskich rynków.